Składam sobie kusudamę z papierów w znacznym stopniu pomarańczowych. Na razie leży w pudełku, jestem mniej więcej w połowie procesu. Myślę, że lepiej się takie coś robi z papieru do origami, bo ten skrapowy – chociaż cienki – i tak jest nieporęczny w miejscach, gdzie spotyka się dużo warstw. Następnym razem trzeba się też bardziej przyłożyć do cięcia, bo widzę, że niektóre kwadraciki są odrobinę niekwadratowe i to widać. No, ale to jest kusudama ćwiczebna.
Zaczęłam też sprzątanko w pokoju zwanym roboczo krafciarnią. Na malowanie trzeba będzie poczekać (nie taka prosta sprawa kupić farbę oops w wymyślonym kolorze), więc będę siedzieć w pomarańczowych ścianach. Pisklak zostawił conieco przedmiotów, które poukładałam w jednej szufladzie. Po pobieżnym odgraceniu będę myć okno. Potem chcę przestawić biurko pod okno, bo jakoś zawsze tak mi się marzyło, a to będzie wymagało przeniesienia pozostałych mebli. Nie mam jeszcze na to pomysłu.
Tak to wygląda w tej chwili – czerń z pomarańczem, plus kilka szczegółów, które miały wprowadzać nastrój piwniczno-futurystyczny.
2 komentarze:
Tak nieco halołinowo masz na razie...:) Się trafi farba w końcu, będzie super. Chociaz ja nie wiem, czy to dobrze miec taki craftroom. Ja teoretycznie mam ten komfort, razem ze stołem o długości 170cm. I dzisiaj rano musiałam zacząć od sprzątania, bo się do tego stołu dokopać nie mogłam:-D
to są te "dni w kolorze pomarańczy " :)
Prześlij komentarz