Radosne wieści: idę dzisiaj do fryzjera ściupać owłosienie, z 10 cm spokojnie pójdzie. Wiszą mi już te kłaczki całkiem bez sensu, więc... przestaną wisieć. Ha.
Drugie cieszenie – skończyłam wklejać zdjęcia i napisy do grubaśnego albumu wycieczkowego. Następny etap to przytwierdzenie kart do jakiegoś płótna, bo dziurkowanie i wiązanie przy takiej grubości raczej nie wchodzi w grę.
Z rozpędu zrobiłam jeszcze torebusię, na niniejszym zdjęciu występującą w towarzystwie medytujących Chińczyków. (Skąd ja ich mam? Nie za bardzo nawet pamiętam, ale chyba sama kupiłam, bo prezenty to raczej się wie.)
Wiadomość mieszana, ciesząco-smutnawa – jesień się najwyraźniej zaczyna... Od kilku dni leje, chłody nastąpiły, a dziś na aucie wylądował mi przemoczony, żółty listek. Fajnie będzie cieszyć oko jesiennymi kolorami, ale też i plącze mi się po głowie myśl, że oto kolejny rok się przeturlał, kolejne lato. W sposób niezatrzymywalny...
3 komentarze:
ładna torebeczka :)
dzieki :) bedzie wiecej...
torebeczką jesień się zaczyna ...
ślicznie :-D...
Prześlij komentarz