poniedziałek, 29 czerwca 2009

542. tryb letnio-wycieczkowy

Nazwiedzałam się przez kilka ostatnich dni po same uszy. Nie ochłonęłam jeszcze po wrażeniach z Art Institute, a już oglądaliśmy w piątek rzeźbionki w Lapidary Art Museum w Elmhurst. Ach tyle tam tych eksponatów, przeważnie niewielkich, ale za każdym razem odkrywa się coś nowego! I za każdym razem otwiera się też szeroko oczy z podziwu nad kunsztem artystów, którzy bez lasera, bez komputera, bez nowoczesnych narzędzi byli w stanie wyskrobać w twardym materiale subtelne cudeńka.

W sobotę pojechaliśmy najpierw do muzeum kolejnictwa w Union (tuż obok miejscowości Marengo - na dźwięk tej nazwy aż się uśmiecham, brzmi jak smakowite lody z owocami). Wyoglądaliśmy wagony i lokomotywy, łącznie z obowiązkowym świdrem do kopania tuneli w śniegach Wyoming i innych stanów zimą nieprzejezdnych z powodu zasp.

Wiadomości dnia były dwie: po pierwsze, że przy kołach parowozów są rurki sypiące piaskiem, żeby się machina nie ślizgała. Po drugie - w najmniej znacznym hangarze z trolejbusami jest też mała lokomotywka i kilka nadpróchniałych wagoników. Nie zwróciłabym na nie uwagi, ale po przeczytaniu tablic okazało się, że historia jest fascynująca: wagoniki te należały do taboru pierwszego chicagowskiego metra, służącego tylko do transportu towarów, poczty itp. Jeździły tunelami, a w końcu porzucono je pod ziemią, kiedy pojawiły się inne sposoby przewożenia.

W 1992 roku była w Chicago niezwykła powódź: robotnik niechcący zrobił dziurę między dnem rzeki Chicago a jednym z tuneli i woda zalała tunele właśnie oraz sporo piwnic rozmaitych budynków, z którymi te przejścia były nadal połączone. Jedna część tuneli się ostała, bo leżała nieco wyżej, pod Lake Shore Drive. Kiedy więc zabrano się za remont tej ulicy, po kilkudziesięciu latach wyciągnięto spod ziemi lokomotywkę i te właśnie wagoniki, które teraz znajdują się w muzeum. Ha! Kto by pomyślał!

Po pociągach wsadziliśmy nos do pięknych, jak zwykle, ogrodów japońskich w Rockford. Zwyższyło się trochę czasu, to i zwiedziliśmy pobieżnie Rock Cut State Park - w zasadzie nie ma tam superciekawych zjawisk, raczej tereny dla wędkarzy i piknikowiczów. Przewędrowaliśmy krótką ścieżynką po prerii, z tablicami wyjaśniającymi i małą kładką przez staw.

Wczoraj wreszcie miała miejsce wyprawa w okolice Starved Rock. Zatrzymaliśmy się na chwilę w elektrowni wiatrowej w Paw Paw, gdzie omal nie uwiało nam głów - wiedzieli dobrze, gdzie te wiatraki ustawić! Potem był przystanek przy śluzie; niestety, nie natknęliśmy się na żaden statek, może było jeszcze za wcześnie.

W Starved Rock zaliczyliśmy klasyczny zestaw szlaków po klifach i kanionach (dziury w skałach wyposażone w wodospady zawsze robią na mnie wrażenie, choćbym oglądała je już któryś raz). No i wreszcie wielki finał, czyli Mathiessen State Park, z wędrowaniem po wodzie aż do największego wodospadu.

Mieliśmy jeszcze zatrzymać się przy kilku starych śluzach na dawnym kanale Illinois-Michigan, ale wymiękliśmy już, a że do domu jest jednak stamtąd kawałek drogi, to wskoczyliśmy na autostradę i pomknęliśmy z powrotem, po drodze zbierając jeszcze Pisqlaka z jego weekendowej rezydencji.

Tyle piękna jest wokół nas, i naturalnego, i wytworzonego przez człowieka... i dobrze, że można robić zdjęcia (albumy w trakcie tworzenia), bo aż się mózg przytyka od oglądania :)

3 komentarze:

magda pisze...

podziwiam twoj zapal do zwiedzania!
tez sie staram cos zobaczyc co roku, ale na wiecej nie mam czsu teraz. zwlaszcza, ze latam do polski czesto.
pozdrowienia
magda

kasia | szkieuka pisze...

obecnie obwozi sie po atrakcjach szwagra-turyste, przebywajacego u nas tymczasowo - w normalnych warunkach az tak bardzo nie zwiedzamy, zeby dzien w dzien. Ale lubimy wyprawy, nie da sie ukryc, krotsze i dluzsze :)

Anonimowy pisze...

Dzien dobry:-))) Chyle czola nad pomyslami, tworczoscia, zapalem i energia:-))) Zagladam czasami na Twojego bloga i jestem pod wrazeniem Twoich prac oraz tras wycieczkowych!!! Na kolana padlam, gdy zobaczylam Twoja trase zwiedzania w Californii! Ja wybieram sie na zwiedzanie tego stanu w przyszle wakacje i musze wziac z Ciebie przyklad - i zaplanowac szczegoly wyprawy. Zycze Ci powodzenia, a gdybys wybierala sie na zwiedzanie Nowego Jorku, to daj znac!!! Pa, Daria