Oto karteczka, która mi się podoba najbardziej - z wykorzystaniem plecionki przywiezionej z Polski, z tego fajnego sklepu koło szkoły trójki :) Mam trochę czerwonej i zielonej, zamówiłam sobie na prezent dodatkową zieloną i inne kolory, gdyby były.
Tu przeciagnęłam dodatkowe nitki, a na wierzchu jest pieczątka kolorowana kredkami (ach, ten zapach drewnianych kredek! kolejna przyjemność) i pociągnięta mazidłem do ochrony powierzchni.
Druga kartka powstała z pozostałości po albumie dla Tenese.
Trzecia - efekt eksperymentów ze szmatkowymi kwiatkami. Nie wiem, czy się nie nabawię jakiejś dolegliwości płucnej od tego smędzenia... Okazuje się też, że niektóre materiały spalają się z kretesem i nie idzie ich przypalić tylko na brzegach.
I tak sobie fociłam na chybcika w pracy te kartki, bo aparat został niechcący na biurku, a jako tło wykorzystałam stary rocznik jednego z naszych magazynów... i postanowiłam pstryknąć też kilka tych kolorowych wkładek, co to chciałabym zamieścić w łazience.
2 komentarze:
Ależ ilustracje !!!!
Kurcze no odjazd!
Plecionka niby polska ludowa makatka, mnie jednak,nie wiedzieć czemu, zdała się indiańskim motywem hmmmm... Bardzo ciekawa kartelucha.
Prześlij komentarz