Na koniec zaintrygował mnie ścieg astrachański, który dziwny jest, a to z dwóch powodów. Na wierzchu wygląda jak plątanina...
...ale jeśli się te farfocle rozgarnie, to widać trochę lepiej. Robi się ów ścieg też przedziwnie: jedziemy od prawej do lewej rządek słupków, a potem NIE ODWRACAMY, tylko po tej samej stronie jedziemy do tyłu, od lewej do prawej: łańcuszek na siedem oczek, później tworzy się z niego pętelkę przez przyczepienie łańcuszka do PRZEDNIEJ strony oczka za pomocą ściegu slip stitch - nie wiem, jak to po polsku się nazywa, takie coś mniejsze nawet od półsłupka, przeciąga się po prostu włóczkę w najprostszy sposób, bez "budowania" niczego.
Po zrobieniu całego rządka pętelek, oczko po oczku, jedziemy znowu słupkami od prawej do lewej - tym razem bazując je na TYLNEJ części oczek (bo przednią wykorzystaliśmy do zamocowania pętelek).
Tył pracy wygląda gładko - może to chodzi o robienie niby-futra, żeby cieplejsze było? :)
Tu jest fragment z książki, ze zdjęciem większego kawałka:
I jeszcze okładka trzystu ściegów - T nie może wyjść z podziwu, że za pomocą sznurka i kijka z haczykiem można stworzyć aż tyle różnorodnych wzorów :)
Ah, jeszcze muszę napomknąć, skoro mowa o T, że mamy znienacka płytki przy wejściu do mieszkania - T miał wczoraj wolny dzień, a że ostatnio właśnie płytkowali zarobkowo i mieli wszelakie maszynki do tego celu, to się zmobilizowali i cyk, płyteczki leżą. Czekają na razie na graudowanie, czyli fugowanie, ale będzie pięknie!
2 komentarze:
taaaa...
nic nie rozumiem...
ale efekt...
no pięknie!
nie wiem teraz, cieszyc sie z tego komentarza, czy nie?
:D
Prześlij komentarz