wtorek, 26 maja 2009

514. przesunęlismy magnes!

Uroczyście przemieściliśmy wczoraj magnes kanzaski z lewej strony lodówki na prawą, zatykając w ten sposób dziurę ziejącą na miejscu tego stanu. Zdjęć mamy oczywiście milionpiencet, chociaż wybrałam się na tę wyprawę bez karty w moim aparacie. Trzeba będzie je przebrać i spikasować.
Kilka najciekawszych, najbardziej poruszających momentów... po pierwsze, woolen mill w Missouri - nie bardzo wiem, jak tę fabryczkę nazwać: w jednym budynku, za pomocą jednego parowego silnika, przerabiano wełnę z hodowanych w okolicy owiec na gotowe do szycia szmatki. Przędzalnia, tkalnia, farbiarnia - wszystko w jednym. Niesamowicie ciężka i niebezpieczna praca! Samo to, że wszędzie było pełno gołych pasów transmisyjnych, jest przerażające. Nie należy zapominać, że odbywało się też tam gremplejszyn, jak to T sobie nazwał :)

Nadal jeszcze w Missouri zwiedziliśmy Frontier Museum, muzeum szlaków prowadzących na Zachód: największe ciarki przeszły mnie, kiedy stałam sobie na wzgórzu, skąd odjeżdżały tysiące wozów, takich klasycznych, krytych budą z płótna. Pozostały tam jeszcze zagłębienia po kołach. Widać je na środku zdjęcia.

W Kansas zwiedzaliśmy między innymi muzeum rolnictwa. Mnóstwo maszyn i narzędzi, mały skansen ze sklepem, jednoizbową szkołą, wylęgarnią kurczaków, stacją kolejową. Kapitalna sprawa, można sobie wszystko wydotykać, pooglądać z bliska... a nawet spróbować podoić krowę :-0 w niezbyt wdzięcznej pozycji.

Na koniec jeszcze zahaczyliśmy o muzeum lotnictwa w Nebrasce. W ten sposób przebyliśmy historycznie 150 lat między wozami pionierów, a lotem na Księżyc... Lotnictwo było głównie wojskowe, więc mnie tak bardzo nie ruszało. Przeanalizowałam sobie jednak budowę kilku wersji kół i mechanizmów, do których są przyczepione. Kiedy sobie człowiek wyobrazi, że pędzący samolot grzmoci o ziemię i takie oto, niewielkie w porównaniu z całą jego masą urządzonko musi to wytrzymać... Na pewno będę o tym myśleć przy następnym lądowaniu :)

Obejrzałam sobie też z bliska żądło służące do tankowania w powietrzu. O wiele bardziej skomplikowane, niż mogłoby się wydawać.
I jeszcze na koniec deserek - pomnik złotego gwoździa w Council Bluffs w Iowa. Ustawiono go tu na pamiątkę wschodniego końca linii kolejowej Union Pacific, największej i najstarszej sieci kolejowej w Stanach. Linia ta połączyła się z torami z zachodu w Utah i w ten sposób powstała pierwsza kolej transkontynentalna.

2 komentarze:

cynka- Ewa Mrozowska pisze...

no AMERYKA!

i to krowy dojenie :-DDD

kasia | szkieuka pisze...

ja bym jeszcze chciala kiedys z prawdziwa krowa sprobowac...