wtorek, 24 lutego 2009

438. kilka sztuk.

Zacznę od sztuk otrzymanych – z wymiany ateciakowej na atcsforall.com. Gruszkę sobie zamówiłam, bo mnie zachwyciła, a jako niespodzianka przyszedł jeszcze tag. Niewykluczone, że domontuję sobie do niego jakieś dyndadełka... i będzie zakładka. Aż sobie przyniosłam do pracy, leżą sztuki na biurku i cieszą oczy.

Dalej będą moje produkty... w ateciakowni był stamp-a-thon, czyli maraton stempelkowy. Impreza polega na tym, że siedzą baby (przeważnie baby) od Australii i Zelandii aż do Kaliforni i stemplują ile się da od 17:00 w piątek do północy w niedzielę wedle swojej strefy czasowej. Można sobie wcześniej przygotować tła itp., ale samo stemplowanie ma się odbywać właśnie w tym czasie. Są też maratony kolażowe, malowane i... nie wiem, może jeszcze jakieś.
Wykorzystałam falistą tekturę ze zdartą jedną warstwą (sorry, kazikocie, jakiś taki tekturowy zbieg okoliczności nam powstał), zielskowe stemple, które w ogóle musiałam podkleić foamcorem (pianką modelarską), bo zakupione zostały tanio, z perspektywą właśnie „zrób to sam”. Tło akwarelkowe, do tego koraliki, traffki, guzik, co tam się znalazło. I akrylówki. Chyba bardzo mi się tęskni do ciepełka, bo ten plażowy wygląd ciągle za mną łazi.

Zrobiłam też kilka ateciaków-filcaków. Ten fioletowy kojarzy mi się z encrusted crazy quilt – kiedyś może będę mieć cierpliwość (i czas), żeby takie dziełka robić... Na blogu Pin Tangle można znaleźć dużo przykładów, na przykład w galerii.

I jeszcze mini-albumik dla Mili, o którym pisałam w zeszłym tygodniu. Zwykle „nie robię w różowym”, ale tutaj jakoś mi się właśnie różowy karton nawinął, a potem już poszło. Teraz kolej na albumik dla Oli, który będzie granatowo-fioletowo-zielony, sterta papierów o odnośnym ubarwieniu spoczywa już na kraftowym stole. Limit różowego na rok 2009 został już bowiem wykorzystany.

Brak komentarzy: