Niektórzy twierdzą, że to święto raczej wątpliwe, kolejny amerykancki wynalazek... skoro jednak siedzę właśnie po amerykanckiej stronie Wielkiej Wody, to walentynki obeszliśmy. Tym bardziej, że Pisqlak akurat ma w ten dzień urodziny.
Udaliśmy się zatem z T na Navy Pier, do ajmaksa, na film o rafie koralowej. Przepięęęęknie było! Jakbyśmy się wybrali do Australii albo Papui... Tym piękniej, że dzięki gustownym (według jakiejś owadziej klasyfikacji może) paczałkom wszystko to podpływało nam pod same nosy. Stary koń ze mnie, ale ze dwa razy złapałam się na próbie dotknięcia koralowca :D
Potem jeszcze wsadziliśmy nos do szklarni, czyli Crystal Gardens, gdzie rozkminialiśmy, czy woda może, czy nie może wylatywać prostym strumieniem z jednego klombu i lądować w drugim. Wygląda na to, że może!
Wszystkie środki transportu nam się ładnie poskładały, więc wycieczka pomimo temperatur nieco mroźnych była całkiem przyjemna meteorologicznie.
Zaś a propos walentynek jeszcze... ciekawa sprawa, że w języku polskim jest tylko jedno słowo na single oraz lonely... Jakby się zakładało, że osoba pojedyncza nie może być szczęśliwa i nie-samotna. Ostatnio najwyraźniej używa się też pojęcia singiel - no i całe szczęście. Pamiętam, jak mnie wkurzało, kiedy byłam pojedyncza, jeśli ktoś mnie określał jako osobę samotną. Nie ma to jak komuś dowalić, choć najczęściej zupełnie niecelowo.
No i teraz tak: czy to język jest odbiciem uogólnionego, społecznego światopoglądu (czyli Polacy jako całość uważają, że single są smutne), czy może odwrotnie: statystyczny polski singiel będzie smutniejszy od równie statystycznego singla amerykańskiego, bo mu się owym językiem wtyka, że z założenia ma być samotny?
=====
Poza tym odkryłam właśnie playlisty na Tubce - można sobie pogrupować ulubioną muzyczkę i potem zapodać jedno po drugim, albo w kolejności losowej... to i słucham dzisiaj, skrycie podbierając bandwidth na zakładowym serwerze... A tu, proszę bardzo, piękny Verdi. Niesamowite, ci wszyscy ludzie wyglądają, jakby byli z kamienia, podobnie jak mury...
Udaliśmy się zatem z T na Navy Pier, do ajmaksa, na film o rafie koralowej. Przepięęęęknie było! Jakbyśmy się wybrali do Australii albo Papui... Tym piękniej, że dzięki gustownym (według jakiejś owadziej klasyfikacji może) paczałkom wszystko to podpływało nam pod same nosy. Stary koń ze mnie, ale ze dwa razy złapałam się na próbie dotknięcia koralowca :D
Potem jeszcze wsadziliśmy nos do szklarni, czyli Crystal Gardens, gdzie rozkminialiśmy, czy woda może, czy nie może wylatywać prostym strumieniem z jednego klombu i lądować w drugim. Wygląda na to, że może!
Wszystkie środki transportu nam się ładnie poskładały, więc wycieczka pomimo temperatur nieco mroźnych była całkiem przyjemna meteorologicznie.
Zaś a propos walentynek jeszcze... ciekawa sprawa, że w języku polskim jest tylko jedno słowo na single oraz lonely... Jakby się zakładało, że osoba pojedyncza nie może być szczęśliwa i nie-samotna. Ostatnio najwyraźniej używa się też pojęcia singiel - no i całe szczęście. Pamiętam, jak mnie wkurzało, kiedy byłam pojedyncza, jeśli ktoś mnie określał jako osobę samotną. Nie ma to jak komuś dowalić, choć najczęściej zupełnie niecelowo.
No i teraz tak: czy to język jest odbiciem uogólnionego, społecznego światopoglądu (czyli Polacy jako całość uważają, że single są smutne), czy może odwrotnie: statystyczny polski singiel będzie smutniejszy od równie statystycznego singla amerykańskiego, bo mu się owym językiem wtyka, że z założenia ma być samotny?
=====
Poza tym odkryłam właśnie playlisty na Tubce - można sobie pogrupować ulubioną muzyczkę i potem zapodać jedno po drugim, albo w kolejności losowej... to i słucham dzisiaj, skrycie podbierając bandwidth na zakładowym serwerze... A tu, proszę bardzo, piękny Verdi. Niesamowite, ci wszyscy ludzie wyglądają, jakby byli z kamienia, podobnie jak mury...
1 komentarz:
U mnie walentynki to mało uroczyście się obchodzi...jakieś wyjście całą rodzinką lub ew. dobra kolacja.
Wszystkiego dobrego dla Pisklaka :)
Prześlij komentarz