wtorek, 27 stycznia 2009

418. zbytek optymizmu

Jak ja mogłam myśleć, że odpucuję całą kuchnię w jeden wieczór, po wysprzątaniu łazienki i usmażeniu kotletów? Wróciwszy dość późno z pracy? Kuchnia jest nieustającym źródłem przestrzeni do pucowania. W łazience czy w pokoju dojeżdża się dość łatwo i szybko do punktu z tabliczką „posprzątane”, ale w kuchni nie ma takiej możliwości. Szczególnie, jeśli się akhem świąteczne porządki potraktowało lekceważąco.
Mam za to pomysła: weźmie się firanki ikeowe z sypialni, które od zawsze są za długie i wloką się (modnie?) po podłodze, przytnie się je do krótkości odpowiedniej, zgodnej ze stojącą pod oknem komódką, a z reszty wysmaży się firaneczki do kuchni. T raźno się zabrał do ich wyprania, razem z zasłonami, więc może nawet dziś wieczorkiem wytaszczy się maszynę do szycia i owe firanki wytworzy... Bo u mnie trzeba stosować zasadę „co przyjdzie do łba, wykonać natychmiast”. Inaczej miną miesiące, jeśli nie lata, zanim pomysł doczeka się realizacji.
Mam jeszcze fajny worek po ziemniakach z ilustracją na froncie, mający chyba blisko 40 lat. Koniecznie chciałabym go jakos wmontować w kuchni, ale nie ma za bardzo gdzie... i trzeba by skołować na niego dość sporą ramkę. Albo jakiś całkiem inny pomysł.

2 komentarze:

magda pisze...

bardzo lubię zaglądać na twojego bloga więc przyznałam ci wyróżnienie.
więcej na moim blogu.
pozdrowienia magda

magda pisze...

może i z tej samej strony oceanu,
ale przy twoim mrozie to ja bym sie wykończyła.
na razie do wielkanocy jestem w polsce.
pozdrowienia