Ale tak naprawdę to brakło mi czasu i werwy. Starzeję się chyba, bo po powrocie z Polski nie mogłam dojść do siebie i mowy nie było o wieczornym kraftowaniu. W pracy padam na mordkę, tonę w ciągle nowych zadaniach (a w dzisiejszych czasach ponoć trzeba utwierdzać pracodawcę, że się jest absolutnie niezbędnym trybikiem w machinie, co też czynię). A w domu jakoś ostatnio bardziej wolę w kuchni kraftować, niż w papierach. Co nie zmienia faktu, że czeka kolejka przedmiotów do wykonania, część z nich terminowa.
Wracając zaś do kraftów z Polski... powstały cztery świąteczne piramidki, w tym jedną kończyłam już tu, ale za to zaczęłam Ogdena (wreszcie!). Jedną z nich, całkiem białą, zapomniałam chyba sfotografować... Zrobiłam też dwie spontaniczne tago-zakładki, bo żal było wyrzucać ładne pudełka :). W drodze do wyszydełkowałam czerwony szal dla Pasierbiczki, a w drodze z – jakieś 80% czarnego szala dla Paige. Aha, i jeszcze skończyłam śmieciowy album. A potem kreatywność się zatkała, czego absolutnie nie można powiedzieć o pomysłach, które płyną szerokim strumieniem.
Wracając zaś do kraftów z Polski... powstały cztery świąteczne piramidki, w tym jedną kończyłam już tu, ale za to zaczęłam Ogdena (wreszcie!). Jedną z nich, całkiem białą, zapomniałam chyba sfotografować... Zrobiłam też dwie spontaniczne tago-zakładki, bo żal było wyrzucać ładne pudełka :). W drodze do wyszydełkowałam czerwony szal dla Pasierbiczki, a w drodze z – jakieś 80% czarnego szala dla Paige. Aha, i jeszcze skończyłam śmieciowy album. A potem kreatywność się zatkała, czego absolutnie nie można powiedzieć o pomysłach, które płyną szerokim strumieniem.
3 komentarze:
Dużo tego, dużo! Piramidki powaliły mnie na kolana :-) A z weną jak z miłością - przychodzi, kiedy przekonamy samych siebie, że na nią nie czekamy, najważniejsze, to nie dać się zwariować... Pozdrawiam cieplutko
Piramidka cudowna :) No i album niczego sobie ;)
Śliczności, a rumianek mi coś przypomina:D
Prześlij komentarz