Donoszę, iż żyję.
Zaliczyłam do tej pory dwa koncerty w Niemczech, zamek tamże, przelot do Katowic, wycieczkę do Krakowa do Pasierbiczki (kaffka w Pożegnaniu z Afryką, Muzeum Czartoryskich, kolacja w restauracji brazylijskiej, mniam.) Wysklejałam trzy świąteczne piramidki. Upiekłam ciasto. Skończyłam śmieciowy album. Wyprodukowałam dwie zakładki. Dwa razy byłam u zębologa - raz pozbyłam się zęba mądrości, potem plombka.
Kilka razy odebrałam siostrzeńca ze szkoły, co wiąże się z wędrowaniem arcyokrężną drogą do domu. Byłam u sióstr w szkole (znaczy się tam, gdzie moje siostry uczą). Raz jeszcze wyjechałam do Krakowa, do Muzeum w Collegium Maius. Następnie poznałam dziewczynę drugiego siostrzeńca. Następnie poznałam narzeczonego siostrzenicy.
W planach jest jeszcze jutro Trzebinia, potem wieczorem jeszcze jedna koleżanka, potem w piątek dentysta raz jeszcze, potem wizyta u Dziadka Stulatka po drugiej stronie ulicy. Potem jeszcze jeden wyjazd do Krakowa, potem w niedzielę kościółek i jeszcze jedna koleżanka. Spakować się i w poniedziałek bladym świtem FRU.
Tak, że nie narzekam na brak zajęć :) A zdjęcia i filmiki będą po powrocie, bo tu jest trochę reglamentacja internetu.
1 komentarz:
:D
Rzeczywiście miałaś dużo spraw na głowie, fiufiu ... ale udało się:D Cało wróciłaś do domu:D
Jeszcze raz dziękuję za odwiedziny i prezenty:D
Pozdrawiam:D Ania
Prześlij komentarz