poniedziałek, 6 października 2008

12 zdjęć z weekendu | 12 weekend photos

Dwa dni, a tyyyle sprawozdania... Po pierwsze - jagodowe babeczki, jako kontynuacja kurodomostwa. Miałam wykorzystać nowy przepis na kruche ciasto z pięknego bloga Charlotte, ale z braku czasu wymiękłam. Tamto ciasto musi się chłodzić półtorej godziny w lodówce, więc może jakimś innym razem.
Moje spody były z ciasta "37 dkg". Dziwna to trochę miara, przepis przyjechał ze mną z Polski, ale zdaje mi sie, że przyszedł jednak stąd, bo jeśli się te osobliwe ilości poprzelicza na tutejsze filiżanki, to wychodzi równo.
Two days and so much to talk about... I was going to use the recipe from Charlotte's beautiful blog to make the blueberry "babeczki", but due to the lack of time I gave up. That dough needs to stay in the refrigerator for a while, so maybe some other time.
I used the 37 dkg recipe, which came with me from Poland. The measurements in metrics are kind of weird but when I changed them to cups, they came out nice and even, so I think this recipe was originally from here.

Posegregowałam materiały na dwa następne projekty. Po pierwsze - chunky pages, czyli moje alabastrowe okna. I proszę, od razu mi się udało je skończyć! Tu jeszcze w fazie organizowania.
I organized the supplies for two upcoming project. One of them was actually WIP - my beloved alabaster window chunky book pages. And guess what - I'm done! Organization does help.

Następnie - zapasy zebrane do zrobienia prostego albumiku ze zdjęciami do pokazywania w Polsce w listopadzie. Baza - przewodnik dla cukrzyków po hiszpańsku. Na pewno mi nigdy nie będzie potrzebny :D A mam go, bo jedna z drukarni przysłała nam go jako próbkę grzbietu-spirali. Wykorzystuję też nieaktualny papier listowy naszej redakcji - kolory idealnie pasują.
A te wielkie ceramiczne korale kupiłam za kilka centów w Sklepie Drugiej Szansy, na wyprzedaży. To już chyba taniej się nie da.
Next - supplies gathered for the brag-album which I am going to take to Poland in November. The base is a guide for diabetics in Spanish, sent to us as a sample of spiral binding by one of the printers. I am also using old letterhead from our office (perfect color match!) and big fat ceramic beads purchased on sale at a resale store :)

W niedzielę byliśmy w muzeum samochodów i nie tylko w Roscoe, jakąś godzinę-półtorej stąd. Szkoda, że lało, bo miała być też wystawa starych aut na zewnątrz. Było ich trochę, ale zapewne w ładną pogodę zjechałoby się więcej.
Samo muzeum natomiast jest niesamowite - niby w małym miasteczku, gdzie wrony zawracają i gdzie dookoła same pola kukurydziane, a tam takie skarby! Nie dość, że banda prezydenckich limuzyn, to jeszcze sterty pamiątek po prezydentach właśnie, po aktorach, piosenkarzach... Będą zdjęcia na shutterfly, dużo. A poniżej małe zajawki: piękne skrzydlate auto i kiecki Jacqueline Kennedy, oryginały.
Sunday we visited the car museum in Roscoe, IL. Totally worth the trip! Lots of presidential limousines and other memorabilia, as well as memorabilia connected with tons of actors, singers and other celebrities. I'm just showing two pics - a beatiful car with "wings" and a couple dresses that belonged to Jackie Kennedy. Yes, they are for real.


Pisklak wycinał całą niedzielę swoje figury. Tu widać, że kot również uczestniczył, jako że uwielbia rozkładać się na wszelkich papierach, kartonach itp.
Rano natomiast na stole była konstrukcja trzymająca dysk, żeby się nie rozlazł podczas suszenia.
The Younger Unit spent the whole Sunday working on the Figures for school. The cat passively participated, since she loves to lay on cardboard, paper, foamcore etc.
In the morning today I saw a structure that was holding the discus together while the glue was drying overnight... the need is the mother of invention, as we say in Polish.


No i wreszcie moje produkcje - wymodziłam prototyp kartki świątecznej do rozdawania w redakcji. Będzie mniej więcej taka, jak ta pierwsza, z tym, że drzewka i słońce będą takie, jak na drugiej - w sensie że słońce niżej, drzewka wyżej. I nic a nic nie przejmuję się tym, iż T określił ze kartki jako klingońskie, bo słońce nazbyt buraczkowe. Nic to, słońce się zmieni na żółte.
Finally, my yield - I made prototypes of the Christmas cards for the office. They will mostly be like the first one, except the trees and the sun will be like in the second one.
And I'm not paying any attention whatsoever to the DH's comment that these must be Klingon landscapes, since the sun is way more red than it would be in our earthly conditions.

Korzystając z Pisklakowych odpadków, podkleiłam sobie wspomniane wcześniej pieczątki. Foamcore rządzi.
Taking advantage of the leftovers from The Younger Unit's figures, I mounted the unmounted stamps purchased recently on Ebay. Foamcore rulezzz!
Na koniec: eksperyment z drzewkami. Wycina się dziurkaczem kwiatki, tnie się na pół, składa nie-na-pół. Potem się przylepia, ale to nie taka prosta sprawa, jak mi się wydawało, bo wszystkie trzy choinki niestety pozostawiają wiele do życzenia w zakresie kształtu.
Finally, experimenting with snowy trees. You punch out flowers, cut them in half, fold not-in-half, glue. Not as easy as it might seem - all three trees' shapes are imperfect. I'm determined to learn it, though :)

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ale slodki ten Twoj kocur! Wiecej zdjec kota!