W pracy rozmawialiśmy wczoraj o dzisiejszym wyłączaniu światła. Jak zwykle wsadzam kijki w mrowisko, bo w takich ekologicznych gadkach najczęściej okazuje się, że jeśli zaoszczędzimy coś na jednym końcu, to na innym dzieje się coś, co to zaoszczędzenie likwiduje. Przykład - pakujemy zakupy do płóciennych toreb... ale w czym zbieramy śmieci? (U nas na osiedlu jest zarządzenie, że śmieci nie mogą być wyrzucane luzem.) Lecimy do sklepu i kupujemy worki-śmieciorki!
Inny przykład: jeździmy autami-hybrydami. No i pięknie, ale przecież energia w akumulatorach też się nie bierze z powietrza, a poza tym po pewnym czasie zostaje całe mnóstwo zużytych akumulatorów, dość ciężkich do zutylizowania.
Jedyne rozwiązanie to po prostu nie zużywać: gasić światło w nieużywanych pokojach, nie marnować papieru, brać krótsze prysznice. Podobna rozmowa była wczoraj.
Kelly: Jak to fajnie, jutro oszczędzamy prąd, pomożemy ziemi!
szkieukowa: No ale jak wszyscy włączą świeczki, to się dopiero nasmrodzi i gazów szkodliwych narobi!
K: Fakt... szkoda, że takiej godziny bez prądu nie zarządzą w lecie, bo wtedy nie musielibyśmy siedzieć w ciemnościach.
Sz: No ale... jeśli jest jasno i światła się nie świeci, to ciężko wtedy zaoszczędzić prąd przez niewłączanie światła...
[koniec rozmowy - zrobiło się absurdalnie.]
Myślę więc, że dzisiejsza akcja miała wymiar symboliczno-uświadamiający, a realne oszczędności były znikome. Nawet jak ktoś laptopa z gniazdka na ten czas wyłączył i jechał na baterii, to się nie ma co cieszyć, bo prąd i tak zużywał.
Zielony Komitet na zakładzie rozmyśla, jakby tu pomóc Ziemi w kwietniowe święto ekologii. Jeden pomysł jest taki, żeby zrobimy ściepkę, kupimy drzewo i zasadzimy je gdzieś przy redakcji. No i dobrze, o ile będą osoby, które zajmą się jego podlewaniem... A ja wymyśliłam dziś i zaraz w poniedziałek Komitetowi zapodam, że moglibyśmy się skrzyknąć w grupę i podłączyć się do akcji zbierania śmieci w okolicznych parkach i na szlakach turystycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz