Nie będę wiele pisać, bo w zasadzie nie mam w rozumie innych myśli, niż kartkowanie :D Zamykam oczy i widzę filcowe gwiazdki... Wyprodukowałam wczoraj 12 kartek, każda inna (są serie, ale identycznych nie ma). Z tym, że jeszcze trzeba powklejać środki, bo część jest na ciemnych bazach.
Dzisiaj wieczorem będę lepić dalej, z tym, że jeszcze trzeba zaliczyć lekcję... Będziemy poznawać bardzo miłe słówko CZY i robić konferencję prasową. I konkursik czasownikowy. Jak ja się cieszę, że przeskoczyliśmy z rakami barierę zrozumienia, że istnieją końcówki! Na razie zajmowaliśmy się tylko liczbą pojedynczą, mnogą poznamy, jak wrócę z Polski. Mnoga jest chyba bardziej konsekwentna.
W zapamiętaniu znaczenia czasowników pomaga piosenka składająca się ze słow "czytać, pisać, grać, śpie-e-e-e-wać, jeść, pić, spać" połączona z demonstrowaniem czynności. Minus jest taki, że śpiewają ją w kółko, trzeba czy nie trzeba.
Aha, i jeszcze rozwiązanie zagadki o nasturcjach - gratulujemy Pani Pasiakowej, gdyż autorem rzeczywiście jest Wyspiański :)
I koniecznie muszę nadmienić, że Pisklak wykonał wczoraj pierwszą samotną jazdę samochodem, wysławszy się do Walmarta z misją zakupu spodni roboczych, czekolady Symphony (jakiego ja to mam małżonka-melomana), oraz kopert do następnej porcji karteczek. Kolejny krok zaliczony.
1 komentarz:
Hahah.. gwiazdki są wszędzie :)
Ja też zaczęłam kartkować, ale na zdecydowanie mniejszą skalę ;)
Gratulacje dla odważnego Pisklaka! :)
(i dziękuję za te dla mnie ;) )
Prześlij komentarz