Cóż to za piękny pomysł, żeby uliczkę nazwać Merry Christmas! Biegnie ona po zboczu wzgórz i wyobrażam sobie, że w zimie, w Święta, jest tam przepięknie, kiedy w okolicznych domach palą się ciepło światła.
Kolejna galeria mieściła się w starym kościele.
Wisconsin żegnamy za pomocą kolorowego drzewa w parku Tower Hill, gdzie zaczęliśmy niniejsze zwiedzanie.
Nic nowego z papieru nie zrobiłam, więc zamieszczę kolejny cytat z magazynu Paper Crafts - można choinkę wyszyć na maszynie! Chętnie bym spróbowała...
Wspomnę jeszcze o teatrzykowej zabawie - wczoraj odbyła się premiera sztuki "Król, trzy królewny i smok". Odbyła się nawet dwukrotnie - pierwszy raz mnie ciut podłamał, bo aktorzy bardzo się przejmowali rolami i namieszali tak, że ledwo można było ich zrozumieć. Albo w ogóle nie. Z wyjątkiem Smoka - jego "jestem smok, jestem głodny smok" słyszano chyba wyraźnie w całym sąsiedztwie.
Potem jednak aktorzy się nieco uspokoili i... z własnej woli stwierdzili, że pokażą rzecz raz jeszcze, na spokojnie. I wtedy aż mi się gęba radowała, bo poszło im o niebo lepiej, a nawet starali się nie wszystko czytać, tylko trochę mówić z pamięci. Zaczęły się już rozmowy o następnym przedsięwzięciu - na Święta! Ni mniej nie więcej, tylko jasełka... :D Szkieukowa będzie więc tworzyć nowy scenariusz z wielce uproszczonym tekstem i koniecznie z muzyką. Yessss!
Cieszy mnie też, że T coraz więcej się odzywa w tubylczym języku, a czasem nawet opowiada dwujęzyczne kawały. Choć akurat w tym dziale nie mam zupełnie żadnej zasługi, bo uczy się z płyt.
1 komentarz:
Hihi.. wyobrażam sobie ten teatrzyk :) Dzieciaki musiały fajnie wyglądać, jednocześnie starając się mówić po polsku (bo chyba dobrze zrozumiałam, iż sie uczą naszego rodzimego języka? ) :)
Prześlij komentarz