Miało być tak: ładuję przygotowane i ponumerowane zdjęcia na konto w republice, robię sobie szablon na ebayu, następnie metodą kopiuj/wklej zamieszczam teksty o każdej kartce, wstawiam link do dodatkowego zdjęcia zmagazynowanego w republice (bo jeśli się chce to robić przez ebay, to trzeba dodatkowo płacić.) Niestety, ten kuszący plan rozwalił się na samym początku przez to, że za nic nie mogłam zalogować się klientem FTP to szanownej republiki. Zmieniłam hasło, kombinowałam tak i siak – mowy nie ma.
Szkieukowa natura zawzięła się jednak, że problem rozwiąże. I to zanim pójdzie spać. Myślę sobie – Flickr. Aliści w zasadach korzystania stoi napisane, że komercyjnie nie należy. Hm, to może jakaś inna strona z hostingiem obrazków. Nie pamiętam już nazw, ale przeleciałam przez kilka – jakieś podejrzane instytucje, na przykład takie, że zdjęcie widzi się tylko raz, trzeba sobie od razu skopiować link/kod html, bo już się go nigdy więcej nie zobaczy.
Dalej – grzebię, żeby się dowiedzieć, co robią inni. Ha! Photobucket! Zapisałam się – a tu mi jakiś kod aktywacyjny na komórkę przysyłają. Za moment drugi sms, o jakichś nagrodach. No wrrr, zamiast zająć się zdjęciami, trzeba kombinować, jak się wymotać z tej siatki!
Skończyło się na tym, że załadowałam słownie jedną kartkę na ebay i poszłam spać koło drugiej. Organizm odnotował, że idzie zima, bo trzeba było pozamykać okna. Mróz! Nie naspałam się jednak, bo około 6:30 zaczęło wyć i świecić – przyjechał wieloczynnościowy budzik pod postacią straży pożarnej. Wyskoczyłam z wyrka i zdawało mi się, że za oknem widzę dym... Ale to musiały być zwidy, bo kiedy przetarłam oczęta, nic już się nie smędziło. Straż pożarna z pewnością nie była jednak złudzeniem optycznym.
Z ciekawości wlazłam do kompa, żeby sprawdzić tę republikę... noszszsz biiiip, łączy się bez najmniejszych problemów!
Trudno, będzie się dzisiaj piło kawę. A na pocieszenie mamy trzy ateciaki, które powstały jeszcze przed kłopotami z jaśnie republiką.
A tu dość pospolity widok z naszej okolicy - stadko gęsi wędrujące przez ulicę. Niestety, zanim wydłubałam aparat, były już na drugiej stronie, a ciekawiej by wyglądała pielgrzymka w trakcie oraz czekające grzecznie samochody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz