czwartek, 2 sierpnia 2007

wakacje!

Idę się właśnie pakować i mam nadzieję, że nie zajmie mi to dłużej, niż pół godzinki. T zrobił swój stosik w około pięć minut (góra siedem), a R chyba pakuje się od rana.
Z redakcji wyszłam o szóstej, po godzinnej kozie, ale to nic - zrobiłam w zasadzie wszystko, co obiecałam, włączyłam automatyczną sekretarkę w emailu i nagrałam wakacyjną wiadomość na automatycznej sekretarce.
A myślami jestem już TAM - gdzieś między kaktusami a El Capitanem. Pewnie niejeden raz wzruszę się do łez... bo zawsze tak mam, nawet na mniejszych wycieczkach, a tym razem dawka wrażeń ma być zaiste potężna.
Wracamy w sobotę, jedenastego.

Brak komentarzy: