Wycieczka była piękna, choć (przynajmniej w pierwszy dzień) męcząca ze względu na nocną jazdę. Niagara jest wspaniała i kto tylko może, powinien jechać zobaczyć tę potęgę. Zwiedzaliśmy też Welland Canal i śluzę ze statkiem o długości prawie ćwierć kilometra, muzeum Rock and Rolla w Cleveland (phi), kolejny statek – masowiec zacumowany na stałe w tymże Cleveland, oraz niewielki, ale bardzo przyjemny parczek narodowy – Cuyahora River Valley National Park. Czyli wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Przejechaliśmy ZA GRANICĘ, choć granice podeszły do nas raczej lekceważąco – całość odpraw wyniosła może łącznie jakieś 45 sekund.
Zdjęć mamy stertę, jak również kilka filmików. Będę zamieszczać w miarę opracowania (zalegam jeszcze z fotkami z łodzią podwodną w Wisconsin oraz jedną wyprawą do Chicago.)
Teraz zaś trzeba wrócić do rzeczywistości i ewentualnie planowania myślowego następnych wyjazdów. W przyszłym roku... może Gwatemala? Brzmi to tak nieprawdopodobnie, że właściwie jeszcze o tym nie myślę; bardziej Tony Halik niż Szkieukowa... Obawiam się, że jesteśmy przyzwyczajeni do łatwiego podróżowania po Stanach i miejsca typu Meksyk, Belize i Gwatemala mogą być pełne zonków, ale z drugiej strony byłoby to takie niesamowite!
A dzisiaj jest Narodowy Dzień... Spinacza do papieru. Poważnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz