środa, 2 maja 2007

Pieprz i cynamon

Wczoraj w Chicago odbył się marsz imigrantów, mający na celu wymuszenie zmian w prawie imigracyjnym – na przykład, żeby ci, którzy już tu są, pracują i płacą podatki, mogli w jakiś sposób zostać zalegalizowani. Projekty są różne, nie będę się tu w nie wgłębiać, bo chciałam zwrócić uwagę na inne zjawisko. Polaków w okolicach Chicago jest podobno ponad milion, z tego gruba część nielegalnie (czyli są „nieudokumentowani” – undocumented, jak to się eufemistycznie nazywa w dzisiejszych czasach). Siedzą i narzekają, że „Ameryka” im czegoś tam nie daje i w ogóle jak tu jest okropnie, że ciężko pracują, a nic z tego nie mają.

We wczorajszej demonstracji, wedle ocen policji, uczestniczyło około 150 000 osób. Ilu było Polaków? Tu znowu informacja z polskiego radia: dwadzieścia kilka osób. Przecież tego się nawet procentowo nie da obliczyć! Wyjdzie chyba wartość mniejsza od dopuszczalnej zawartości alkoholu we krwi kierowców, czyli 0.08 promila (osiem setnych, nie osiem dziesiątych, jak sądzi wielu Polaków).
Nie lubię zbytnio polskiego radia, ale akurat wczoraj słuchałam i dzwoniły osoby wyjątkowo mądre, mówiące, że trzeba przestać narzekać, tylko się rozejrzeć dookoła i wziąć do szeroko pojętej roboty, czyli chociaż pójść przykładowo na taką demonstrację. Jeden gość mówił, że wiele razy słyszał, że się nie da za darmo nauczyć angielskiego. A tu właśnie się da, różne instytucje organizują takie zajęcia. On sam uczestniczył i okazało się, że na setkę osób były TRZY z Polski, reszta to Meksyk i Azja. Podobnie i wczorajszy marsz składał się w powalającej większości z uczestników o pochodzeniu latynoskim.
Niestety, póki człowiek nie wykona wysiłku, to nie ma co liczyć, że „gołąbki same polecą do gąbki”. A jak się nie podoba – to podobno Irlandia wita i zaprasza, a od wczoraj również Holandia.
Tyle zrzędzenia – podniosły mnie na duchu te wczorajsze telefony do radia o tym, że się DA, jeśli się chce i próbuje. A na ozdobę mamy zdjęcie cynamonu sprzed kilku lat chyba – nie ma związku z dzisiejszą historyjką, ale je lubię.

Brak komentarzy: