niedziela, 13 maja 2007

notka sponsorowana przez kolor niebieski

Pojechaliśmy dzisiaj wysłać laptopa Pasierbiczce. Zapakowany był pięknie w pudełko, a następnie to pudełko umieszczone było w otoczeniu styropianowych groszków w wielkim pudle. Tomaszowi nie chciało się tego pudła taszczyć na parking (jakieś 40 metrów niesienia), więc ustawił je zgrabnie na murku przed blokiem.
Udaliśmy się najpierw do banku po pieniądze, jako że polska instytucja wysyłająca jako jedna z bardzo nielicznych w tym kraju nie bierze kart debetowych ani kredytowych (chyba, że się kupuje bilet lotniczy – z czego wynika, że mogą, ale nie chcą, zapewne dlatego, że od każdej transakcji bank ucina parę centów opłaty manipulacyjnej). Wzięliśmy kaskę, wracamy, odstaliśmy dłuższą chwilę na przejeździe, by przepuścić stuwagonowy pociąg. Jedziemy do Walmarta po kilka jeszcze drobiazgów dla Młodej. „Zaraz, a gdzie ten komputer?” – zorientował się nagle Tomuś. „O, został pod blokiem, zapomnieliśmy!”
Rura na osiedle. Liczyliśmy na to, że mieszkamy w dość porządnej okolicy i że pudełko dalej stoi tam, gdzie je para gap zostawiła. Przypomniały mi się od razu różne przypadki kradzieży w Polsce, na przykład to, że ktoś zostawił przed klatką torbę z zakupami, poleciał na górę zanieść pierwszą partię, a jak wrócił, to już nie miał kiełbasy. A tu się okazuje – ku naszej wielkiej radości – że można na pół godziny zostawić pod blokiem kompa w pudle z napisem „najlepsze komputery na świecie” i nic się nie stanie. Trzeba się chyba jednak rozejrzeć za gingko biloba albo inszym jakimś specyfikiem na pamięć, bo żeby nie być w stanie donieść informacji o czekającym pakunku na odległość 40 metrów, to dobrze nie rokuje.
- - -
Przyglądam się na parkingach i ulicach samochodowi Chevrolet Cobalt, bo jest to moje wymarzone Następne Autko. Zapewne jeszcze nie w tym roku, dopiero w następnym. W związku z tym urządziliśmy sobie z T rozkminkę na temat kobaltu, bo ja mówię, że chciałabym ten pojazd w kolorze kobaltowym. T zrozumiał to jako srebrzysty, a ja przecież miałam na myśli niebieskość zbliżoną do ultramaryny, którą się robi z jakichś związków kobaltu już od wielu, wielu lat. Stąd szkło kobaltowe chociażby. Bardzo piękne.
Dodatkowe informacje: kobaltyn, smaltyn, erytryn
W ten sposób mamy do czynienia z dodatkowym aspektem przysłowia „podróże kształcą”: ponieważ spędzamy sporo czasu w aucie, Z NUDÓW podejmujemy rozmaite tematy, od zagadnień teologicznych poprzez geologię, geografię, fizykę, nauki społeczne i historyczne aż po astronomię. I kto by pomyślał, że takiego fajnego małżonka można sobie wygrzebać w internecie :).

2 komentarze:

ScrapLab / s3f pisze...

Na meska inteligencję, szczególnie w kwesti kolorów, nie ma co liczyć:) Mówiąc dużemu Piotrowi, żeby małemu Mikołajowi założył pomarańczową bluzkę, muszę brać poprawkę, że będzie to niebieski sweter z żółtą naszywką:)
ale można pozazdrości ci kasiu czasu na pogawędki wszelakie - chyba zacznę do pracy jeździć wspólnie z P samochodem, to chociaż stojąc w korkach sobie poglądy powymieniamy...bo z czasem u nas strasznie krucho:(
pozdrawiam kasia

kasia | szkieuka pisze...

hehe.. z meska percepcja koloru rzeczywiscie roznie bywa - ale T raczej sie zna, tylko ma bardziej naukowe podejscie, wiec kobalt to dla niego srebrzysty metal. Poniekad ma racje, bo ten niebieski to juz jakies tam zwiazki.
A wspolna jazda rzeczywiscie zmusza do rozmowy - i jest to frajda, chyba sie sie ktos z mety kloci, to wtedy zamkniecie sie w mechanicznym pudelku bez mozliwosci ucieczki moze nie byc dobrym pomyslem :D