piątek, 19 grudnia 2014

15:15. domek story

Rzadko się coś pisze, bo praca wre na kraftstole (i w całej okolicy, dobrze, że T wykazuje dość wysoką tolerancję na wielodniowe zaśmiecenie).

Budowałam mianowicie domki. Kilka tygodni temu powstał prototyp, ale nie działał, więc trzeba było trochę projekt zmienić - miał to być exploding box z daszkiem, ale się to wszystko kupy tak zwanej nie trzymało.

Wysklejałam więc najpierw ściany z sufitem. Sołtys eksperymentalnie dostał daszek.



Potem przyjechali roofersi i zamontowali dachy w całej wiosce - materiały wzięli z pasków tektury, jakimi osłania się kubki w Starbucksie i podobnych establiszmentach.


Następnie dostarczono śnieg.



Potem trzeba było założyć szkółkę leśną i wyhodować choineczki do wnętrza domów.




Jeden domek był wyjątkowy i zamiast choinki mieścił w sobie menorę (Happy Hanukah!)


Kiedy już inspektor odebrał domki, zaczęło się pakowanie w styropianowe kubki, papierowe talerzyki i srebrzysty łańcuch.


Ta-dam! Gotowe do transportu.


Na deser spakowałam jeszcze jeden prezent - kolczyki dla koleżanki z pracy. Zamiast banalnego pudełka biżu poszło na dno kieliszka z dolarowca, a na wierzch, oczywiście, błyszczydło.


I tyle. Kartki zrobione i wysłane, prezenta rozdane - przechodzę niniejszym do następnych projektów :)

Brak komentarzy: