Okazuje się, że całe życie źle wiedziałam o tamach - dziś rozkminiam program jutrzejszej wycieczki i wyczytałam, że tama wcale nie tamuje w powszechnym zrozumieniu tego słowa. Tama służy do regulacji biegu rzeki i może być to nurtu równoległa (!), albo skośna. Rety!
Zdaje się, że po angielsku byłby to dyke/dike.
Wodę tamuje czyli spiętrza zapora - na przykład wedle terminologii hydrotechnicznej powinno się mówić Zapora Hoovera, a nie Tama Hoovera. No coś takiego. Dam!
Istnieje jeszcze jaz, czyli spiętrzacz/tamowacz wody (and. weir), ale taki, przez który woda się przelewa.
Czyli miejsce, gdzie w styczniu oglądaliśmy nad Mississippi orły i gdzie zamierzamy być również jutro, to stopień wodny, czyli żadne z powyższych :) Stopień wodny służy do ułatwienia żeglugi i składa się z jazu właśnie, ze śluzy, przepławki dla ryb i hydroelektrowni (chyba akurat na naszej "tamie" nr 13 takowej nie ma, dowiemy się jutro).
Przypuszczam, że dalej będziemy używać słowa "tama", bo jednak jest o wiele poręczniejsze, niż stopień wodny.
W ogóle jutro będą ciekawe sprawy inżynieryjne - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, przejedziemy też albo zwiedzimy pięć rodzajów mostów: kratownicowy, wiszący, obrotowy, dźwigarowy i kryty. Do tego drogi i tory kolejowe na kilkukilometrowych groblach ciągnących się przez Mississippi i jeszcze fragment Lincoln Highway - pierwszej drogi transkontynentalnej, od Times Square w Nowym Jorku aż do samego San Francisco.
I jeszcze skansen w starym kamieniołomie, i destylarnia... możemy już jechać? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz