piątek, 21 czerwca 2013

1341. שַׁבָּת שָׁלוֹם

W tym tygodniu chyba nastąpił mały przełom w hebrajskim. Pamiętam, jak swego czasu T co jakiś czas oznajmiał o takim przełomie w angielskim - że nagle jakoś tak skokowo coś się robi łatwiejsze, bardziej zrozumiałe. Trochę osobliwe zjawisko, człowiek jak w kamieniołomie mozolnie wyciupuje w mózgu nowe słówka, nowe regułki, a potem nagle trrrach i osuwa się całe zbocze, odsłaniając nowy widok.

Oczywiście nie oznacza to żadnej biegłości czy zaawansowania - nic z tych rzeczy! Gramatyka ledwo-ledwo poskrobana, milion słówek do nauczenia, a jeszcze tu hebrajski współczesny, a tam starodawny, biblijny... a jednak: przełom polega chyba na tym, że nie muszę się zastanawiać osobno nad każdą literką, tylko już w miarę łatwo kojarzą się same i główkowanie można przenieść na ciut dalszy etap.

Nagrało się też już conieco słówek - trudno mi ocenić ile, kilkadziesiat może? Może na upartego dojechałabym do setki? I tak sobie dziś czytam Hebrew for Christians na fejsie, a tam wzmianka o prawdziwym krzewie winnym i właśnie to wyrażenie napisane po hebrajsku. Ha, przypominam sobie z błogosławieństwa Baruch ata Adonai odnoszącego się do wina, że to hagafen (albo coś podobnego), a prawdziwy zapewne będzie miało coś wspólnego z emet - no jest, amitit!

Niewykluczone, że przełom miał miejsce wczoraj wieczorem. Oglądałam sobie po raz pierwszy webinar z eTeacher Hebrew. Co tydzień rozmawiają sobie tam na różne tematy - wczoraj było o 17 tammuz, początku smutnego wspominania różnych tragedii narodowych, które przypadły akurat w tym okresie, choć w zupełnie różnych punktach historii: Mojżesz rozbił pierwsze tablice z przykazaniami, przerwano codzienne ofiary w świątyni tuż przed niewolą babilońską, Rzymianie przedostali się przez mury Jerozolimy i spalili zwój Tory oraz postawili w świątyni posąg innego boga.

Zaczęło się od analizy kilku wersetów, a potem były różne zdania, tłumaczone w te i we wte przy pomocy uczestników, była nauka piosenki, były różne rozmowy i wyjaśnienia poboczne. Fantastyczna sprawa! Chyba tak właśnie będę spędzać czwartkowe wieczory :)

Ale jeszcze o tych słówkowych skojarzeniach i o tym, że przy nauce języka obcego człowiek wie czasem więcej, niż mu się zdaje. Pani wyjaśniała słówka i dla własnej zachęty spiszę tu sobie, co "dzwoniło", bo już się gdzieś napotkało:
  • tammuz - nazwa miesiąca
  • jechudi - żydowski
  • jom - dzień (od jom kippur)
  • szawuot - tygodnie (sof szawua - weekend :) od sofit - kilku liter, które na końcu wyrazu pisze się inaczej, niż w środku)
  • korban - ofiara
  • jeruszalaim :)
  • sefer - zwój, księga (+ bejt sefer - dom księgi = szkoła; bejt lechem = dom chleba = Betlejem)
  • nisraf - spalić - seraf/serafim - dosłownie płonący
  • tfila - modlitwa - od frędzelków tefilim
  • slichot - nie wiem dokładnie, ale będzie coś od żałowania (slicha = przepraszam)
  • nimszach - świt - od szachor, czarny, bo podnosi się nocna ciemność (pani tak wyjaśniła)
  • awinu - nasz ojcze - od abba
  • malkenu - nasz królu - od melech - król w błogosławieństwie zawierającym "Melech ha-olam", Władca Wszechświata, oraz Melchi-tzedek, król-sprawiedliwość
  • szemma - słuchaj, jak w szemma Israel
Kiedy zaczynałam się uczyć, największym problemem było poczucie, że nie mam do czego przyczepiać tych nowych informacji. W przypadku takiego hiszpańskiego czy francuskiego po pierwsze zna się już alfabet (kawał roboty z głowy), zna się podobne słowa w różnych innych językach. A w hebrajskim zaczynamy pracę w kamieniołomie od zera! Przynajmniej tak się wydaje, bo nie potrafi się jeszcze kojarzyć z mimo wszystko znanymi już słowami, jak właśnie serafin, jom czy Melchizedek.

Może to druga część mojego małego przełomu - odkorkowała się trochę umiejętność kojarzenia oraz powstał mały fundamencik, na którym można stawiać dalsze klocki.

Jednym słowem - jest nadzieja :) Uśmiecham się szeroko, że właśnie tak będzie można radośnie zacząć dzisiejszy sabat.

שַׁבָּת שָׁלוֹם Szabat szalom!

Widok z Masady na Morze Martwe (oraz kolejkę linową,
wężowatą ścieżkę do twierdzy i centrum dla
zwiedzających).

PS. Z doszukiwaniem się połączeń i korzeni wyrazów trzeba jednak troszkę uważać - kiedyś pewna znajoma ucząca się polskiego podzieliła sobie śrubokręt na śrub+okręt i medytowała, co to narzędzie może mieć wspólnego ze statkami :)

Brak komentarzy: