Może nie tyle więcej tego światła, co inne - T zakupił niespodziankowo lampę, wokół której chodziliśmy już jakiś czas. Przyszłam parę dni temu do domu, a Tomkowi się pysok śmieje, co jest zwiastunem, że coś gdzieś wymodził... patrzę, a tu lampa, witrażowa i śliczna.
Lampa przybyła w pudle i T chyłkiem ciszkiem planował je wytachać na śmietnik, ale zdybałam go po drodze i nożem kuchennym wykroiłam kawałek, bo przecież miało TAKIE FAJNE OBRAZKI - i zapodałam sobie stronę w art journalu dla upamiętnienia świetlistego zakupu.
Do tego przeprowadziłam eksperyment z plastikowym koszyczkiem, w którym się kupuje truskawki. Ta balustradka przed lampą to właśnie jego fragment - pogessowany, pomalowany akrylówką i przylepiony Takim Klejem (Tacky Glue). I wygląda na to, że się trzyma - a nie robiłam sobie zbyt wielkich nadziei!
W art journalu jest jeszcze jedna strona, tym razem z serii Lunchtime Collage. Kłania się Chicago Tribune, gazeta codzienna - zdjęcia Wietrznego Miasta i Jane Eyre, z sukienkowego filmu, jaki właśnie się smaży i niebawem powinien wejść na ekrany. Myśl w podpisie - czy gdyby ludzie z tamtych czasów się teraz obudzili, to czy ogarnąłby ich tylko strach, czy również ciekawość?
I jeszcze prosta karteluszka, wiosenna, można rzec - wypróbowanie pieczątki ze Sklepu Drugiej Szansy oraz eksperymenty z Glossy Accents.
I tyle, zaczyna się turlać nowy tydzień.
2 komentarze:
I am having such a lovely visit to your beautiful blog...so much creativity to enjoy
Love your nature photos very much too
Happy Springtime
oxo
wpis art journalowy niesamowity!
Prześlij komentarz