Po pierwsze – kłopot językowy, bo zdaje się, że lilie wodne i nenufary to niedokładnie to samo, a jak się jeszcze zacznie grzebać w możliwościach przetłumaczenia tych określeń, to robi się zamieszanie. Definicje mówią, że coś tam-coś tam, ale i tak zwyczajowo chyba używa się zamiennie. Tak więc uznaję, że wyprodukowałam nenufary, czyli lilie wodne, z ukłonem późnoletnim w stronę Monsieur Moneta i jego ogrodu z japońskim mostkiem.
Gdyby przypadkiem kogoś interesował sposób powstawania niniejszych lilii, zamieszczam instrukcje:
Bierze się mianowicie dziurkacz tulipanowy i wycina cztery sztuki. Jeśli się chce mieć różne kolory, to dziurkujemy tak, jak powyżej. Następnie dwa kwiatki ścinamy po linii prostej tak, żeby zostały tylko dwa płatki, natomiast z jednego robimy jednopłatkową łezkę. Sklejamy – i cyk, kwiatyś gotowy.
Woda jest zrobiona z bibułek (recykling poprezentowy) z gorącym embossingiem z bezbarwnym proszkiem. Liściory – takoż bibułki, naklejone „na zmięto” na białe kartoniki. I tyle.
Śpieszę również donieść z radością, że pokazywana kilka dni temu kartka z ramką dostała wyróżnienie w Twórczym Pokoju! Zaskoczenie było spore, bo zjawiłam się tam jako ostatni wpis, a tu dzieło się spodobało. Dziękuję zatem Mieszkankom pokoju {szeroki ______uśmiech}, a odnośna ikonka znajduje się w lewej kolumnie.
1 komentarz:
Ha, sprytne,sprytne! nie mam tulipanka, ale mam taki kwiatulec, co się po pewnych modyfikacjach może nadać:-)
No i gratulacje, mówiłam, że kartka Francja elegancja:-)
Prześlij komentarz