Na początek przedstawiam niezwykłość kulinarną autorstwa szanownego Małżonka. W niedzielny poranek byłam jeszcze w łazience, przygotowując się do wyjścia na konwencję, kiedy T oznajmił, że zrobił mi kanapki. Nie zwróciłam, szczerze mówiąc, większej uwagi na ten fakt, bo wiem, że umie i że nie pierwszy raz mu się to zdarzyło. Wystawiłam nos i zdziwiłam się z daleka, że keczup jest, bo generalnie keczupu nie jadam. „Ale tu akurat pasował” – odrzekł tajemniczo Tomasz, na co podeszłam bliżej – i ujrzałam takie coś:
Trzeba przyznać, że się T wykazał fantazją, od razu z rana się człowiek śmieje i jest lepszy.
Poza tym zabrałam się za kocyk czyli afgan dla Wnusi (chwilami nadal do mnie to babciowanie nie dociera, mam jeszcze miesiąc na przyzwyczajenie się). Z podanych propozycji Pisklakowa wybrała sobie dwie – jedną robiłam już kilkanaście razy, więc postanowiłam podjąć wyzwanie dla mnie trudniejsze, bo obejmujące połączenie sześciokącików.
Na razie zrobiłam biały środek i sześć ceglastych płatków, po czym wypróbowałam dwa sposoby łączenia i dwa razy sprułam, bo nie bardzo mi się rezultat podobał. W następnej kolejności wypróbuję łączenie oczkami ścisłymi tak, żeby jak najmniej było widać. Jeśli jakieś szydełkarki mają w tym zakresie rady, to chętnie wezmę :)
A jeszcze, skoro mowa o szydełkowych produktach, to oglądam sobie po kawałku „Noce i dnie” i zadziwiam się, ile Barbara N posiada tam rozmaitych szydełkowych okryć! I każde inne. Nabrałam ochoty na zrobienie sobie czegoś takiego staroświeckiego właśnie, falbankowo-koronkowego.
1 komentarz:
falbankowo koronkowe mówisz? staroświeckie? prasowałam to to przez całą niedzielę, nie wiem skąd tyle się w domu nabrało... ale fakt, świetnie wyglądają... Jeszcze raz wszystkiego dobrego w nowym roku !!!!
Prześlij komentarz