(W kraftowni temperatura chyba bliska zera - może dlatego nic papierowego nie dziobię... a trzeba by, oj trzeba.)
Do piernika wyszły mi całe mielone goździki, więc udałam się dziś na poszukiwanie nowych. Zdumiałam się faktem, że w tym samym sklepie to małe pudełeczko po prawej kosztuje blisko 10 dolarów, natomiast to po lewej - 2.50. Przy czym pojemnik po lewej jest szeroki, więc goździków jest tam co najmniej cztery razy więcej, niż w małym.
I całkiem możliwe, że w małym pojemniczku jest trochę lepsza jakość - ale gdyby dopasować tę jakość do ceny, to chyba w dużym musiałyby być same liście...
A najfajniej byłoby mieć moździerzyk i sobie przyprawy samodzielnie tłuc, kiedy są potrzebne.
3 komentarze:
Oj, pierniczenie mnie kusi... Ale w tym tygodniu zapowiada mi się mnóstwo roboty i końcówka remontu, więc chyba sie znowu nie uda. I nie mam foremek, zwłaszcza takich fajnych, które by mnie może zmobilizowały... Pokażesz jak upieczesz? To się napasę na Twoich:) Chyba macie prawdziwą zimowa scenerię teraz? U nas ma być za parę dni ok. -20stopni. N arazie nie chce się wierzyć, choc i tak juz się ochłodziło i nawet malutki śnieżek dziś padał...
o! no u nas mielonych nie ma więc mielimy sami:) tanio wychodzi:)))
(młynkiem elektrycznym do kawy zakupionym na te gożdzikowe mielenie specjalnie 5lat temu - no to się już chyba zwróciło:)))
Mrouh: zima jest, choc teraz sie pocieplilo (z czego wynikaja chmury, z czego wynika brak widoku meteorytow.)
Co do foremek, to chyba zaczne wsadzac nos do sklepow drugiej szansy wlasnie w tym celu - czasem sie wygrzebie jakies stare cudo.
Cynko: jakby obie strony wielkiej wody zebrac do kupy, to by bylo wszystko, co trzeba - przywiozlam sobie z Polski mielony kminek, ktorego tutaj np nie widzialam :) I ziola prowansalskie, bo taniej wyszly. I kurkume, bo nie wiedzialam co to i mam ochote wyprobowac :)
Prześlij komentarz