Pippi Langstrumpf podlewała kiedyś kwiatki w ulewę, bo tak sobie zaplanowała i nie pozwoliła deszczowi tych planów popsuć. Podobnie i my zaplanowaliśmy sobie na wczoraj grillowanie, więc deszczowa pogoda nas nie odstraszyła. Udało nam się wstrzelić sprytnie w suchszą część dnia.
Wyjazd na grilla niczym skomplikowanym nie jest: trzeba nabyć kiełbaskę czy co kto sobie życzy, wyngle i rozpałkę. I jazda. A, mamy jeszcze wielkie szczypce, żeby się nie parzyć, i trzeba będzie zakupić szufelkę do zarządzania węgielkami. Tyle. Całość mieści się w jednej torbie, bo grille, ławki i stoliki są na wyposażeniu parków.
Więcej zdjęć w stałym miejscu.
Uszyłam kolejnego ateciaczka - żółw to miał być i chyba widać, że jest. Muszę mu jednak dorobić pysk, a w ewentualnych przyszłych egzemplarzach zmienić trochę kształt pyska na bardziej trójkątny.
No i jeszcze witrażyki na wymianę, skończyłam wszystkie cztery, maszeruje hakelbery. Zdjęcie, niestety, marne, bo pogoda deszczowa, jak już wspominałam. Lepiej widać szczegóły gibsonowego obejścia, niż kart, ale trudno, zostały już wysłane, klapka zapadła.
3 komentarze:
Normalnie szok!!! Twój żółw jest rewelacyjny - tak dopracowany, te koraliki, cekiny, tyle szycia :)))
zolw jest absolutnie przeboski:D
a hameryka jak zywkle mnie zachwyca:D kurde, lawki i grille w parku.. ech.. :D
piękny żółwi ATCiak - świetna ta scorupka!!!!!!!!!!
witrażyki świetne są - może by tak ze szkła hę? tan wiatrakowy na ten przykład ....
Prześlij komentarz