poniedziałek, 2 lutego 2009

422. Xin Nian Kuai Le!

Jedni zasiedli wczoraj w domach do oglądania Superbowl, a inni, na przykład my, udali się na Chińczykowo celem zauczestniczenia w obchodach nowego roku. Chodziło nam głównie o paradę. Ustawiliśmy się zatem strategicznie na kwietnikach, skąd natrzaskaliśmy zdjęć - przede wszystkim przemieszczającego się energicznie smoka:
Od czasu do czasu jechały również floats, czyli platformy z różnościami, jak przykładowo wystawka z chińskiego konsulatu:

Chińskie stroje i oprawa nieustannie mnie zachwycają, bo takie to wszystko inne, egzotyczne... Nawet jaskrawe czerwienie i fuksje, połączone z kapiącym złotem, na codzień połączenie nie do przyjęcia, w chińskim kontekście wygląda ładnie i uroczyście.

Tu widać część grupy tancerek - wystarczy czerwony szal i uśmiech, i już jest pięknie...

Po paradzie zawlokłam T do naszej (a w zasadzie chyba bardziej mojej) ulubionej pizdryczarni, gdzie chińskie drobiazgi piętrzą się aże pod sufit. Latarni jakoś nigdy nie zauważyłam - może za bardzo skupiam się na wysokości nosa, a może to tylko z okazji nowego roku powywieszali.
W sklepiku jest też mały zakątek z PAPIEREM, najwyraźniej służącym głównie do świętowania, bo tuż obok siedzą sterty kadzidełek. Nabyłam, oczywiście, dwa pakieciki, jeden złocisty z lotosem, drugi bladoszary, ale za to z fajną fakturką. Taki naturalny bardzo.
Zewsząd czają się orientalne akcenty, na przykład kafelki, kafliska ze smokami i innymi zwierzami.

A tu jest chyba najbardziej chińska budowla w okolicy.

Na koniec spotkał nas jeszcze bonusik. Zasuwalismy już na parking, kiedy natknęliśmy się na chińską miss Chicago z towarzyszem. Bardzo byli mili, zapozowali nam i innemu jeszcze fotografowi. I takim oto serendipity zakończyliśmy wyprawę :)
Żeby o kraftach nie zapomnieć... dostałam kilka ateciaków. Proszę łaskawie zwrócić uwagę na minę tego konisia morskiego - mnie rozwala za każdym razem, jak na nią patrzę :D

Dowiedziałam się wreszcie, co robi kot, kiedy nie patrzymy! Otóż udziela się malarsko i daje sobie szkicować portrety! Kiedy zobaczyłam tę kartę na AFA, to koniecznie musiałam ją wysępić. Będzie wisiała na wystawie razem z kocim pyskiem.

I jeszcze taka składana kieszonka na ateciaki, pomysł zaczerpnięty z ateciakowni, rzecz jasna. Gdyby było zainteresowanie, to mogę opowiedzieć, jak powstało. Bardzo łatwo.

Brak komentarzy: