piątek, 26 grudnia 2008

szkieukowa swietuje

Siedzimy sobie z kotem na kanapie, w pizamach. (Zakladam, ze kot zawsze ma na sobie pizame, gdyz jest nieustannie gotowy do spania.) Zapijamy owocowa herbatke. Ogladamy goopi serial (odcinek trzy tysiace siedemset dwudziesty czwarty), nie majac pojecia, o co w nim chodzi. Tym bardziej, ze okolo piecdziesiat procent czasu antenowego zajmuja w nim jakze znaczace spojrzenia glownych bohaterow. Czekamy, az za jakies pol godzinki zacznie sie program o szkle, potem o skrapach, potem o xydelku, albo jakichs innych kraftach. W miedzyczasie podczytuje blogaski i ogladam ladne strony.
Nie ide dzis nigdzie, nie spiesze sie. Mam pomysla na ptasi domek - zobaczymy, czy uda sie go zrealizowac. Potem moze jakies ateciaki. Potem sobie uporzadkuje kraftowy klozet, czyli garderobe, w ktorej nie ma ani jednego ciucha.
Wczoraj wybralismy sie z T do Batavii, do wiatraka. Nad Fox River byl wspanialy, przyslowiowy Winter Wonderland. Kilka fotek... z kilkudziesieciu, z dwoch aparatow:






Planow wielkich na dzis nie mam, nie czeka kolejka ustalonych czynnosci, nie robie prezentow (po ktorych mozna czasem uslyszec "ale juz wiecej nie przychodz"), nie wymyslam dekoracji na spotkanie (ktorego wspolorganizatorka w ostatniej chwili wymieka, nie pisknawszy ani slowa, a ja dowiaduje sie o tym z trzeciej reki), nie wylaze ze skory, zeby cos tam zrobic, skoro innym ludziom nie zalezy. Odpoczywam sobie. Takie dni sa od czasu do czasu bardzo potrzebne, prawdziwe swieta :)

1 komentarz:

rudlis pisze...

Czasami potrzeba nam takich chwil pełnych lenistwa i odpoczywania :)