piątek, 7 listopada 2008

parę piątkowych słów

Cztery zdjęcia niby bez związku, a jednak. Jakoś nic konkretnego mi nie przychodzi do zamieszczenia w notce - chyba mi się rozum wyeksploatował.
Oto Kicia - poranne zdjęcie kota rezydującego na fotelu. Zwykle siedzi na oparciu, na ręczniczku, który ma niby chronić mebel przed owłosieniem, ale przecież nie chroni.

Skończony niedawno blanket dla schroniska Laury - przyniosłam dziś na zakład, oddałam. Na razie w zwierzęcych blanketach będzie przerwa, bo robię obecnie ludzkie.

Związek między poprzednim zdjęciem a poniższymi obrazeczkami (które już kiedyś były, ale bardzo marnej jakości) jest taki, iż blanket ów zaczęłam robić na wycieczce do Michigan, przedstawionej na rysunkach.

I to by było na tyle. Plany na weekend mam wielgaaaaśne, przy czym są to głównie plany "bo tyle jest roboty". Skończyć tłumaczenie kalendarza (wczoraj machnęłam jedną trzecią, więc może dziś skończę pierwszą wersję), jutro lekcja i polski kościółek, w niedzielę angielski, oprócz tego jutro chciałabym upiec cytrynowe kwadraty, bo mi się cytryny zwyższają, no i Walmartowe zakupy zapewne się odbędą. Gdyby się tak udało dżinsy znaleźć odpowiednie...
I nie należy, rzecz jasna, zapominać o krafcikach - za tydzień w piątek ma być Christmasowy sklepik w pracy, a i do Polski muszę skończyć kilka przedmiotów!

Brak komentarzy: