sobota, 1 listopada 2008

megafrustracja

Nie lubię ścielić łóżka - uważam to za marnację żywota (wyszło mi w obliczeniach, że jak się przez 60 lat codziennie przez 5 minut ścieli, to umyka jakieś półtora miesiąca.)
Nie lubię wnosić zakupów na górę, głównie przez to, że wszystkie cztery drzwi są samozamykające się, a dwa dodatkowo nie mają klamek, które da się otworzyć łokciem, bądź inną częścią ciała, tylko uchwyt oraz klamkę obrotową. Zakupy jednak wnosić trzeba, nie będziemy ich przecież wciągać na sznurku przez balkon i badrować sąsiadów z parteru. (Wystarczy, że kiedyś jaszczur zleciał z naszego balkonu na parter i potem Pisklak musiał wyjaśniać u Pani Bocian, którą tak nazywamy, bo ma długie i chudzieńkie odnóża.)
Jeszcze bardziej nie cierpię odkurzać odkurzaczem - to chyba jeszcze uraz z Polski, gdzie trzeba było co tydzień targać ciężki i strasznie klamociasty odkurzacz po schodach na piętro, a później, rzecz jasna, odnosić.
Ale NAJBARDZIEJ ze wszystkiego nie znoszę... zakupów. Mam tu na myśli zakupy ciuchowe i butowe na porę jesienno-zimową, a nie przykładowo wybór papierów w sklepie kraftowym.
Nadejszła zima, a u mnie z obuwiem cienko. Tzn mam kozaczki, ale w półbutach jednych pękła podeszwa, a w drugich lada chwila pewnie urwie się obcas. Takoż więc udałam się dzisiaj, bo nie ma wyjścia, dalej się nie da zwlekać. CZTERY GODZINY, kurka flaczek, grzebania w sklepach ciuchowo-buciarskich. Gleba. Albo płaskie ciapciaki, albo obuw na xpiculcach o grubości słonych paluszków. A ja chciałam zgrabne półbuciki, czarne, na obcasie 1-2 cale. Czyż to zbyt wielkie oczekiwania?
Fakt, że kopytka mam spore... ale przecież chyba nie jestem jedyna na świecie?
Dodatkowo jeszcze poprzymierzałam sobie sweterki i bluzki, bo trzeba jakoś w tej Polsce wyglądać. I tu też kłopot: sweterek musi być bardzo szczególny, żeby czasem nie GRYZŁ. Skórę mam niemożebnie wrażliwą, cóż na to poradzę, a najbardziej w okolicach szyi. Dziś nałożyłam próbnie taki dość miętki produkt, a tu jakby mnie ogniem żywym przypaliło! Ajajajaj. Na szczęście jeden taki włoski sweterek w ciemnym fiolecie się trafił, że nie pali.
No i oczywiście dżinsy to kolejny rozdział meganieszczęścia zakupowego. Walmart to jedyny sklep, gdzie można nabyć portki dopasowane kształtem do mojego rubensowskiego zadka; na wszelki wypadek przymierzyłam dziś chyba z tuzin w innych, porządniejszych sklepach, ale rezultaty były opłakane. Tyle, że naprzyglądałam się swojej figurze w rozmaitych lustrach. Ze wszystkich stron.
Skutek jest taki, że znalazłam się na dnie wielkiej depresji, na dodatek przytrzaśnięta przekonaniem, iż jestem najgrubszym i najniezgrabniejszym babskiem na wschód od Mississippi, ze stopami jak kangur, tylko o mniejszej skoczności. Ale nakopać bym komuś mogła, całkiem po kangurzemu, bom się sfrustrowała jak mało kiedy.

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

no popatrz, a mnie sie zawsze wydaje ze u mnie nie mozna nic porzadnego w temacie obuwia kupic i Ameryka mi sie zawsze wydaje zakupowym rajem:)))))Wzgledem ciuchow zreszta tez:)))Jak to sie sprawdza przyslowie o tej trawie co jest bardziej zielona:)))
pozd.
doska

kasia | szkieuka pisze...

...bo tez i w Ameryce sa ogromne ilosci wszystkiego do kupienia. Ale jesli sie wymysli akurat czarne polbuty na nieszpilkowym, ale cienkim obcasie do 5 cm, w rozmiarze 10W (czyli szersze),a jeszcze cena ma byc nie nazbyt wysoka - to moze byc klopot.
W koncu jednak znalazlam sliczne butki, takie jak trzeba. Chcialam kupic dwie pary, ale w tym sklepie nie bylo... mam jednak namiary na inne okoliczne sklepy z tej sieci, wiec jutro podzwonie i moze sie uda.

pasiakowa pisze...

Ojaa.. jakbym o sobie czytała ;)
Zakupy ciuchowo-butowe to zazwyczaj cały zmarnowany dzień na bieganiu od sklepu do sklepu, żeby wrócić z jedną rzeczą do domu ;)

Pozdrawiam najcieplej!

Anonimowy pisze...

Nie wiem czy uzywasz ale polecam sklepy ktore u nas funkcjonuja pod nazwa Winners a w Ameryce TJMaxx i Home Goods:))
Ciuchy i buty sa tam naprawde swietne a w Home Goods mozna kupic np bardzo ladne szklo z Krosna, ceramike z Boleslawca i papier do scrapbookingu w cenie kilkakrotnie nizszej niz w Michaels np albo innych craftowych
pozdr
doska

Kamila pisze...

Kapitalnie piszesz- niby proza naszego życia a tu uśmiać się można po pachy.I jakich fajnuśnych wyrazów używasz- "niemożebnie" np.- genialna sprawa, zacznę używać....Missisipi i przyrównanie do Kangura powalają.