wtorek, 12 sierpnia 2008

zielono mi | I see fields of green...

Zielonego się wczoraj naoglądaliśmy co niemiara. Znów miała być mała wycieczka, a zrobił się z tego cały dzień. Zahaczyliśmy o cztery okoliczne tereny zielone: Moraine Hills State Park, Volo Bog Natural State Area, Chain O'Lakes State Park i Zion State Park.
We saw as much green yesterday as we could handle, I think. Once again, it was supposed to be a little trip, but it turned into an all-day adventure. We visited four green areas: Moraine Hills State Park, Volo Bog Natural State Area, Chain O'Lakes State Park and Zion State Park.
Moraine Hills to, rzecz jasna, zestaw wzgórz i jeziorek. Najbardziej zachwyciły mnie kwiaty - i te super-kolorowe na łąkach, i te bielusieńkie na wodzie. (Monet wita i zaprasza.)
Moraine Hills was, of course, a medley of hills and lakes. My biggest amazement involved flowers - the super-colorful ones in the meadows, and the white ones on water. (Monet, where are you?)



Volo Bog - powędrowaliśmy krótszą pętelką, prowadzącą głównie po pomostach przez trzciny i inne zarośla. Chciałoby się nagrać jakoś ten bagienny zapach lata, ale T mówi, że jednak się nie da. Choć zakupił sobie ostatnio filtr polaryzacyjny i zdjęcia wychodzą właśnie tak kolorowe, jak w niniejszym fotoreportażu. Aż trudno uwierzyć - nie miałam wczoraj przy sobie aparatu :)

Volo Bog - we walked the shorter trail, mostly trekking on the wooden boardwalks through reeds and other greenery. I wish we could somehow record the boggy smell of summer - just the perfect embodiment of summer's peak, but T says that we do not have that technology yet. Even with the polarizing filter he acquired recently and which takes photos like the ones included here. Hard to believe - yesterday I didn't even take my camera with me, he talkes all the photos nowadays...
Na koniec T sfotografował chwaścielce. At the end T photographed the weeds.

Chain O'Lakes - nie było tam nic bardzo niezwykłego, ale odkryliśmy, że za niezbyt wielką kwotę można tam wypożyczać motorówki - mamy więc wymyśloną przygodę na urodziny T: bierzemy "uć", prowiant, picie, komarozol i zasuwamy w trasę, choćby i na cały dzień.
Chain O'Lakes wasn;t anything terribly unusual, but we discovered that we can rent motorboats there for a reasonable amount of money. So this is what we are going to do for T's birthday - get into "da boat" with food, drink, repellent (+map, sunblock) and go away even for the whole day.

Wreszcie - Zion. Spore fale, chłodny wiatr... w sam raz do fotografowania i jazdy na latawco-deskach. Albo po prostu posiedzenia na plaży (jako reklama Kraftsmana.) W towarzystwie dość natrętnego ptactwa, ale za to z pięęęęknymi widokami.
Finally - Zion. Sizeable waves, cool breeze... suitable for photography and riding the kite-surfboards. Or just sitting on the beach, accompanied by rather nosey birds, and surrounded by awesome views.




W drodze powrotnej wsadziliśmy jeszcze nos na domek budowany niedawno przez "chłopaków". Ha, jest się czym pochwalić!
On the way home, we drove by one of the latest buildings constructed by "my boys" - hah, something to brag about, I think!

Brak komentarzy: