poniedziałek, 17 czerwca 2013

1339. obrazy, słowa, reperacje

Weekend? Weekend? Był jakiś weekend?

Ostatnie dwa dni to jedna wirująca karuzela. Nastąpiły różne reperacje - Pan Sebastian naprawił nam internet i kablówkę (po długiej użerce z dostawcą usług - Sebastian [z Gorzowa] zjawił się w momencie, gdy sprawa stała na ostrzu noża i już-już miałam dzwonić i przenosić nas do innej firmy.) Okazało się, że instalacja od początku była felerna. Teraz w całej chałupie mamy sygnał o jakości EXCELLENT.

P zmienił mi tarcze hamulcowe w aucie - pojazd przestał wydawać na każdym zakręcie niepokojące dźwięki gżżt gżżt. Jak nie ten sam samochód. Poza tym przyszedł zwrot kasy za naprawę sprzed roku - producent uznał, że pompki paliwowe jednak są bublowate i naprawia się je na koszt Chevroleta.

Odbyłam rozmowę z Panią z Dołu - będziemy niedługo naprawiać jej sufit oraz płytkować naszą łazienkę. To jeszcze przed nami.

Rozmawiałam też z Prawnikiem w sprawie postępów w zakupie mieszkania dla P - wybraliśmy dość skomplikowany rodzaj transakcji i teraz trzeba wszystki sznurki trzymać w ręce i dbać, żeby się nie poplątały.

Wczoraj pojechaliśmy z Alicją na piękną wycieczkę do Kenosha, nadjeziornego miasteczka w Wisconsin, pełnego atrakcji - dinozaury, tramwaje, latarnie jeziorne (znowu :), woda, fontanny do zabawy, łodzie - tyle wrażeń! Pewnie jeszcze o tym będzie.

No i jeszcze słowa. Najpierw, w sobotę, zmagania z tłumaczeniem, które na niecałych dwóch stroniczkach z pięć razy zawierało słowo underdog, w różnych kontekstach - i musiałam się nagłówkować, bo ciężko dość o polski odpowiednik.

Potem zaś, w niedzielę, wielka radocha - Ala powiedziała zdanie z czterech słów, dla nas - Polaków - niezbyt skomplikowane, ale ja kwiczałam z radości, bo to najdłuższe bezbłędne zdanie, jakie udało jej się wyprodukować!

Babcia patrzy na zdjęcia.

I można się kłócić, że lepiej byłoby w tym kontekście powiedzieć, że babcia ogląda zdjęcia, - ale znowu bez przesady, toż to dopiero trzy-i-pół-latka :)

Częstotliwość polskich wyrazów stanowczo zwiększa się na wycieczkach i oczywiście w niedzielę, kiedy drugi dzień pod rząd otoczona jest polszczyzną. Są słowa, które praktycznie zawsze występują w wersji polskiej - przykładowo wycieczka, bajka, mleko, miś, kiełbaska, franie (czyli pranie). Są mieszańce - nogi (po ang. trochę nieściśle feet), plecak/backpack, boat/łódka, pociąg/ train (frain :), raz tak, raz tak.

Są i takie, które w Alinym pudełku z jednostkami leksykalnymi zdają się istnieć tylko w wersji angielskiej, choć nawet już na pewno ich używaliśmy, na przykład kolory. Pracujemy wtedy nad "nagraniem" polskiego odpowiednika. W ten weekend chyba z tuzin razy była mowa o czymś fioletowym (bardzo ważny kolor, ważniejszy niż różowy :). Za każdym razem słyszę purple i nie poprawiam, tylko powtarzam - tak, masz fioletową koszulkę; tak, proszę ubrać fioletowe buty; tak, masz rację - to jest fioletowy kwiatek. No i w niedzielę po południu wykluwa się wreszcie p'letoowe. Hurra, nagraliśmy nowy wyraz!

Z całą pewnością trzeba będzie go jeszcze ćwiczyć, jestem przekonana, że za tydzień znów będą purple buty. Ale to nic.

Najłatwiej jest, kiedy dostajemy "pierwszy kontakt" z danym pojęciem. Tak było z wycieczką, ostatnio z bańkami mydlanymi i chyba ze stacją. Polskie słowa nagrały się bez kłopotu i chyba na zawsze.

Spaćkaliśmy trochę sprawę parku i placu zabaw. Nauczyliśmy ją, niestety, że plac zabaw to park. Teraz jest zamieszanie, bo są i parki stanowe, w których nie ma żadnych zjeżdżalni ani huśtawek - i następuje rozczarowanie oraz nasza konsternacja, bo nie bardzo umiemy to wytłumaczyć.

No dobra, starczy tych refleksji - na koniec jeszcze mały zestaw Alinych wypowiedzi:

Dialog z Dziadkiem:
- I want inna bajka!
- A, już Dexter leci...
- Inna bajka need leci!

Również w kontekście bajek:
Now inną bajkę please.
I need inną bajkę, please.

Inne:
I wanna go same feet do parku. (Chcę iść boso do parku. Same - po polsku, nie [sejm] po ang.)

Na fotelu z podnoszonym podnóżkiem:
Klapka need go down.
Klapka up!

Liczba mnoga od spinka - spinox :) (Spinox zakłada się na włosys, każdy wie.)

Dziadek drapie się specjalnym kijaszkiem, Made in China, po plecach:
I wanna drapa my plecach myself!

Zmęczona po wycieczce:
I can't chodzi, I need buy big wózek!

Brak komentarzy: