Strasznie bylejako tam było, błotniście i zimno, coś jak na północnej Alasce kilka lat temu, na polach naftowych przy Dead Horse, tylko trzeba było ruszać głową i odcyfrowywać ruskie literki. Nawet coś w tym języku gadałam, choć opornie mi szło.
Największym problemem było jednak to, że mieliśmy wracać pociągiem do Moskwy i jazda miała trwać 39 godzin - a samolot z Moskwy do domu odlatywał jutro. Mowy nie ma, żebyśmy zdążyli. Bilet przepadnie. Szukaliśmy, czy nie da się z tego końca świata lecieć do Moskwy samolotem, ale najwyraźniej nie było to możliwe, bo sen skończył się w wagonie niebywale prostym - ot, pudło ze sklejki z materacami na podłodze.
Hardkory jesteśmy, nawet po nocy :)
A skoro się już przypomniało północną Alaskę, to i wrzuci się wspomnieniowo kilka fotek z wyprawy na Dalton Highway - najbardziej błotnistej i komarzastej ekspedycji w naszej karierze :)
Błotniste drogi i 4x4 - osobówką się tam nie jeździ, a i tak tylko jedna firma w Anchorage wypożycza auta na Dalton Highway, z mega-ubezpieczeniem. |
Droga, która zdaje się nie mieć końca :) |
Jedno z moich ulubionych zdjęć... a przed nami jeszcze kaaaaawał jazdy na północ. |
Góry Brooksa, droga "techniczna" wzdłuż rurociągu. |
Mycie zębów po nocy "przespanej" w samochodzie - z trudem, bo o tej porze roku na okrągło jest dzień. |
Tankowanie w Deadhorse to cała przygoda. |
Napotkane po drodze... |
Nocleg w Górach Brooksa, w towarzystwie miliona komarów. |
Przeprawa przez przełęcz Atigun, w licznym towarzystwie ciężarówek. |
T spędził jakieś 10 sekund w Oceanie Arktycznym. |
Ustępowanie z drogi, bo przejeżdża "big module". |
Konserwa turystyczna za kołem polarnym :) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz