Kolory jednak the Brushosy mają przecudne i najmniejsza nawet drobinka wystarczy, żeby stworzyć mały barwny krajobrazik. Absolutnie nieprzewidywalny, rzecz jasna.
Dołożenie do tej plamy pieczątek z zielskami, które bardzo lubię, było jednym z czynników motywujących do opisanych wcześniej w tym tygodniu spacerów.
Kończący się kajet zawiera masę notatek - między innymi zaś cotygodniowe strony kalendarzowe, czasem bardziej udane, czasem mniej.
Zawiera też próbki wszystkiego, co akurat było pod ręką - na przykład sporządzone na lekcji z Lili świąteczne bombki. Lili jest niesamowicie uradowana, bo wyhaczyła za niewielką cenę pudło używanych przydasiów - od bardzo porządnej nagrzewnicy poprzez kilkanaście pudrów (brrrrokatowe!) aż po skrzyneczkę stempli i tuszów.
W nowym kajecie zmodernizowałam spis treści i przetestowałam pisanie, malowanie i stemplowanie - ale to już temat na inną notatkę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz