Chciałoby się również coś pchnąć w sprawach klejeniowych i maziajowych - pozazdrościłam Mrouh, która ostatnio - pomimo skandalicznych upałów - tworzy, art-journaluje, wymyśla...
U mnie zaś bardzo nieskomplikowanie: okładki na poprzednie gromadzienniki, zalegające na półkach od kilku miesięcy; pod nosem je sobie położyłam, właśnie żeby nie "zapominać". W Karaibach trzeba jeszcze dołożyć trochę luźnych świstków, biletów, kwitków; z Izraelem jest troszkę większy problem, bo dodatkowych materiałów jest cała góra. Pozostałe gromadzienniki mogą jednak przyłączyć się do swoich starszych braci przebywających już w groma-składnicy.
I kilka stroniczek z najnowszego tomu:
Strona z kieszonką - jeśli się nie da inaczej, trzeba upchnąć w kieszonce. |
Inny rodzaj kieszeni, zrobiony z koperty o cudacznym, do niczego się nie nadającym rozmiarze. |
Przezroczysty bicykl nad zdjęciem - otwiera się, rzecz jasna, żeby można było obejrzeć młyn. |
Bywają też i wpisy pod hasłem "Czego nie widzieliśmy". |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz