Dziś druga część świetlistego wędrowania po Chicago - udajemy się do otwartej 115 lat temu pierwszej stacjonarnej biblioteki w Wietrznym Mieście; dziś książek tam już nie ma, bo przeniesiono je do nowego kompleksu, Harold Washington Library Center, który odwiedzimy kiedy indziej, bośmy sami tam jeszcze nie byli :)
Bohater dzisiejszego posta nazywa się Chicago Cultural Center i w zapadającym zmierzchu wygląda z wierzchu tak:
Ledwo się wejdzie, zwala z nóg klatka schodowa, jedna z kilku:
"Tło" stanowi biały marmur z Carrary, na środku panelu siedzi sobie marmur zielony z Irlandii (hm, cóż za kolorystyczny zbieg okoliczności), a na wzorki składają się inne kamienie, macica perłowa i Favrile glass - rodzaj opalizującego szkła, opatentowany przez Louisa Tiffany'ego, które to szkło wyróżnia się kolorem mieszkającym w środku, a nie tylko na zewnątrz. (Nazwa zaś - tu ciekawostka językowa - pochodzi od staroangielskiego fabrile - ręcznie robiony; a brzmi jak jakieś francuskie albo hiszpańskie miasto, oczywiście z wielowiekową tradycją produkcji fikuśnych szkiełek.)
Zdumiewam się ilością kamyczków, jaką zainstalowano w tym budynku - na zbliżeniu jednego tylko wzoru widać ich przecie setki!
A mozaiki są nie tylko na ścianach - również na podłodze...
...i nawet w windzie:
Zbliżamy się wreszcie do głównej atrakcji - ogromnej witrażowej kopuły, autorstwa wspomnianego Tiffany'ego:
Pod kopułą wisi całkiem atrakcyjna lampa (szukamy światła, więc obowiązkowo fotografujemy ze wszystkich stron).
Można też wydrapać się na ostatnie piętro i zobaczyć kopułę od góry:
W sali pod kopułą pełno jest napisów, niektóre w całkiem egzotycznych językach...
...łącznie z hebrajskim - tu zacytowano werset z Proroctwa Izajasza o dawaniu księgi prostemu człowiekowi; ciut wyrwany z kontekstu, w którym chyba chodzi o co innego, ale ten akurat fragment do biblioteki pasuje.
Na poniższym zdjęciu pozwoliliśmy sobie uwiecznić Cwane Bródki - dwóch młodzieńców, którzy najpierw przeczytali napis hebrajski, potem chiński, a następnie przeszli do łaciny, niemieckiego i francuskiego, by na koniec powrócić do greki. ?!?!?!? Jak w takim młodym wieku można znać tyle bardzo różnych języków???
Dla ochłody jeszcze kilka cudnych mozaik:
W Centrum Kultury jest jeszcze druga kopuła... ach, cóż za uczta dla szkieuki!
Za kopułą znów drzwi - tym razem sala z obłędnymi kasetonami:
I jeszcze nie koniec, bo wchodzimy w kolejne drzwi i lądujemy w całkiem innym otoczeniu, na wystawie głównie kolażu.
Ostatkiem sił, bo schodów przeszliśmy już z milion, zwiedzamy jeszcze jedną wystawę - nowoczesne sztuki, instalacje, które nie do końca pojmuję... natomiast T od razu rozpoznaje znaczenie poniższego eksponatu - czyżby instruktaż?
No to jeszcze zostały nam dwa budynki... czyli będzie kolejny odcinek :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz