piątek, 19 października 2012

1220. dzień naprawdę kiepskich zdjęć, czyli przeprowadzka

Nie minął jeszcze rok od poprzednich przenosin, a już trzeba było pakować klamoty i ciągnąć się w nowe miejsce. Siedzę sobie obecnie w ceglanym pomieszczeniu, w którym jeszcze pobrzmiewa echo przy klepaniu w klawiaturę - chyba potrzebne nam jeszcze jakieś zagracenie :)


Nadal mam okno i nawet drzwi, wraz z parapecikiem - półeczką, ale widok mniej fajny niż poprzednio. Mam też nadzieję, że przygodni odwiedzacze nie będą się do tych drzwi dobijać, gdyż nie prowadzi do nich na zewnątrz żaden chodnik.


Zredukowano mi ilość półek wiszących - były dwie, ostała się jedna (zdaje się, że przed poprzednią przeprowadzką miałam nawet trzy!) Przetarg o zamieszkanie wygrały herbaty i kakao. Oraz Lemur.


Nie mam za bardzo miejsca na mapę, więc przylepiłam na ścianie dużą fotografię Biblioteki Kongresowej, w której mamy nadzieję prędzej czy później się znaleźć.


Rogu biurka pilnuje lala z Krakowa...


...a bok półki ozdobiony jest recyklingowym obrazkiem autorstwa mojej siostry.


Dział magnesów - kokopelli z Dzikiego Zachodu oraz piekarnia przywieziona przez kogoś z Paryża.


Skoro już jesteśmy w Europie... na zewnętrznej stronie ścianki umieściłam malarstwo przez kolegę z Polski, czyli zaglądamy do Wenecji. Z lotu ptaka.


Sztuk nie koniec, bo mamy też dzieło indiańskie z Kanady.


I cat in the hat też musi być, a jakże!


No i na koniec źródło dylematów - kapitalny pamiętnik z podróży do wypełnienia wrażeniami, zakupiony na garażowej wyprzedaży u nas na zakładzie. Wnętrze ma śliczne, brązowopapierowe, ale jak ja go zapiszę i zakleję, skoro na wyprawy tradycyjnie jeździ z nami Gromadziennik? No jak?

A jednak nie mogłam się powstrzymać od zakupu...


Udało mi się wywalić trzy pudła różności, a właściwie dwa pudła i wór. Cała jestem dumna z siebie, choć chłopy przenoszące moje gospodarstwo i tak kpią bez litości z mojego chomictwa. Przyznaję, że mam trochę problem z tym co to na pewno się przyda, takie fajne, można wykorzystać do xyz... ale też i ludziska niestety nie pomagają, bo kilka osób przynosi mi od czasu do czasu przedmioty z tekstami typu Taka jesteś kreatywna, na pewno ci się to przyda,przywieźliśmy to dwie dekady temu z wycieczki na Hawaje... i z najlepsiejszymi intencjami prezentują swoje znaleziska, których zapewne przywiązanie i wspomnienia nie pozwalają im wytransportować na śmietnik, wolą myśleć, że jeszcze jest dla tych przedmiotów jakieś życie po życiu. A ja z kolei mam schizę, że jeśli te prezenta - raczej mi niepotrzebne/trudne do wykorzystania itp. - wyrzucę albo oddam do Sklepu Drugiej Szansy, to natychmiast się moja niezręczność wyda, bo te rzeczy przeważnie są na tyle unikatowe, że trudno się spodziewać, że nagle ktoś inny miałby takie same...

Trzeba by te przedmioty wywozić gdzieś na koniec świata, żeby szanse napotkania ich przez dawcę w miejscu wyrażającym brak szacunku zmniejszyć praktycznie do zera.

8 komentarzy:

Custom Military Coins pisze...

I have no words to say something about the blog.v nice work u did.thanks for sharing.

Air Force Challenge Coins pisze...

Nice post you shared.thank u admin..

Custom Challenge Coins pisze...

Great post!!!!

Lapel Pins pisze...

nice work,keep it up..

Lapel Pins pisze...

you did a great job,very nice post you shared.

Kerala Tour Packages pisze...

very nice,thank you very much for shairng a great post with us,

Watching Netflix Overseas pisze...

Amazing work buddy :)

Commercial Real Estate Software pisze...

Thank you very much for sharing a nice post,it is extremely good.