poniedziałek, 10 grudnia 2007

chrr

Śpiący dzień. Buaaa... Na dodatek rano trzeba było wyciupać pojazd z lodu, żeby cokolwiek widzieć. Śnieg bardzo lubię, ale jeśli na wszystkim, a szczególnie na szybach auta, jest centymetr lodu, to tymczasowo nie cierpię zimy.
Wczoraj podziabałam trochę kartek, Małżonek już nawet swoje wypisał i zaadresował. A ja mam z milionpiencet komponentów do sklejenia za pomocą kleju zwykłego oraz gorącego. Mogłam wczoraj zrobić więcej, ale był Międzynarodowy Dzień Lenia i popołudnie spędziliśmy oglądając maraton Monka, grając w grę komputerową, czytając, wysyłając Pisklaka po żywność i generalnie się obijając. Kto to widział – w gorącym okresie przedświątecznym tak się obijać! Dobrze, że chociaż zmobilizowałam się do wyprodukowania pierwszej partii gwiazdek z masy solnej, które to gwiazdki mają stanowić świąteczne cosie dla towarzystwa w redakcji.
W sobotni wieczór była za to wielka atrakcja – koncert kolęd w pobliskim college’u. Będą zdjęcia, będą filmiki – potelepane nieco, bo mi się ręce ze wzruszenia trzęsły razem z głosem. Ale jak tu się nie wzruszać, kiedy ze dwa tysiące ludzi na sali plus kilkusetosobowy chór plus orkiestra symfoniczna cudnie śpiewają „o come, let us adore Him, Christ the Lord”? Toż to jakby się niebo otwarło i chóry anielskie wystąpiły!
Książkowo wybrałam się na wycieczkę do południowej Wielkiej Brytanii, zagłębiając się w przywiezioną z Polski „Kochanicę Francuza”. Grzebnęłam w necie, żeby znaleźć jakieś miejsca z tamtych okolic – wizualizacja krajobrazu, znaczy się. Brzeg morza zawsze wydawał mi się nieco przygnębiający, zadumany, a nawet złowrogi. Tak też jest i w tej powieści: potargane skały, urwiska, wyczekiwanie, smęcenie.
A z dzieciakami produkowaliśmy w sobotę śnieżynki z filtrów do kawy – znalazłam też stronkę z mnóstwem podpowiedzi w zakresie wzorów. Niby to proste, ale moje śnieżynki zawsze były jakoby na jedno kopyto, a teraz mam urozmaicenie :).
I jeszcze dwie strony z fotoforum, które mnie zaciekawiły, choć część zdjęć jest cienkawej jakości – o szkle i o.... gniotach.
I tyle.

Brak komentarzy: