..bo z dzieciakami na szkółce niedzielnej jest tak: można się nastarać, "ładnych" zajęć przygotować bądź ile - a i tak największą radochą jest zbieranie patyków i budowanie z nich ogniska (na migającej lampce schowanej pod czerwoną bibułką).
A jeśli w historii występują też węże, to sukces jest gwarantowany.
Sporą popularnością cieszyło się opuszczanie dzieciaków w kocu na podobieństwo apostoła Pawła zjeżdżającego w koszu z murów miasta.
A tu jest nasze ognisko:
Rysujemy "mapy" podróży apostoła - dzieciaczki mają po dwa-trzy latka, więc map jako takich nie rozumieją, ale dzielnie urządzały białe plamy rybami, domami i drzewami.
Każdy robił też apostoła i kosz:
No i fajne też było zrywanie łańcuchów, kiedy w więzieniu nastąpiło trzęsienie ziemi:
Uff. Teraz przede mną następne wyzwania - dwie wycieczki do Wietrznego miasta z dwiema grupkami znajomych. Potem spotkanie noworoczne, a potem JEDEN DZIEŃ, w którym nie będę musiała pakować żadnych toreb i ciągnąć ich za sobą, ani niczego planować, urządzać... STOP. Będziemy pewnie planować tę Jordanię :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz