Zupełnie nie umiem sobie poradzić z sytuacją, w której ktoś strzela focha i na dodatek robi to nie pierwszy raz, swoim zachowaniem wyrażając hasło "obraziłam się na ciebie, zgadnij o co". Dawno, dawno temu, za górami, za morzami, miałam już takich znajomych, z którymi widywałam się bardzo często i był to problem, bo człek nie znał dnia ani godziny, kiedy sobie wyimaginują jakiś powód do obrazy. Teraz jednak te osoby są baaardzo daleko, za całkiem innymi górami i rzekami, i tamten problem się był zlikwidował.
Problem bieżący mieszka jednak niedaleko i nie da się od niego uciec, a zupełnie nie mam za co przepraszać (ani ja, ani nikt inny) - i na dzisiejszy wieczór skończyło mi się kubełko z cierpliwością. Widać dno, nie ma już czego wyskrobać. Mam ochotę po cichutku tupnąć nóżką (po cichutku - bo nawet nie jestem wkurzona, tylko przytrzaśnięta sytuacją) i czekać, co będzie dalej. Może się rozejdzie po kościach, ale ślady, niestety, pozostaną, i to na niejednej duszy. I chyba to jest najsmutniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz