Co prawda marna jakość poniższych fotek związku z dzisiejszym deszczem zbytnio nie ma, ale co tam, wykręt jest :)
Skrobnąć należy słówko o sobotnim kiermaszu, który pożarł mi cały wolny czas przez minione półtora tygodnia - i wyglądał o, tak:
A teraz czeka mnie rozpakowanie całego majdanu po powrocie, co nie nastąpiło wczoraj, bo a) kościółek, b) gotowanie i pieczenie, c) wizyta u Pisklaków d) przecież koniecznie trzeba obejrzeć "Przepis na życie" i posłuchać trochę hiszpańskiego, bo się na nadchodzący weekend kroi wydarzenie po hiszpańsku właśnie. Będę w nim uczestniczyć pasywnie, czyli słuchając, a jeśli ktoś by mnie miał zahaczyć o cokolwiek, to przygotuję sobie frazę "ja mówię tylko ciut, ale tu jest Cristina". Cristina is from Argentina i oczywiście mówi biegle, gdyż to jej pierwszy język.
A kraftownia wygląda w tej chwili tak, jak widać na poniższym zdjęciu - klozet zwymiotował i zawalił podłogę wszystkim, wymieszanym. Bo ja oczywiście nie miałam z tym bałaganem nic wspólnego.
A tak naprawdę, to sprzątam, bo w tym klozecie czyli garderobie jest multum wszystkiego i mam nadzieję, że mi się conieco uda wyrzucić, a takie przykładowo zabawki umieścić w pudłach, żeby łatwo je było wyciągnąć i schować, zależnie od potrzeby. I w ogóle zaprowadzić tam jakąś organizację, najlepiej szybko, bo za tydzień jedziemy do Kanady i czem prędzej trzeba wymyślać marszrutę.
1 komentarz:
Fotki nie takie złe, widać, co trzeba, a torebeczki prześliczne!
Prześlij komentarz