środa, 14 września 2011

992. osobliwe zjawisko

Dziś zupełnie nie o kraftach, ani nawet nie o podróżowaniu - hm, chociaż właściwie jest to swego rodzaju podróż. Otóż zaczęło się od tego, że wracając wczoraj z pracy zauważyłam, że jakoś dziwnie świat jest zadymiony (i nie chodzi o to, że w aucie mam brudną szybę, bo w myjni nie było całe wieki). W okolicznej dolince siedziały jakoby mgły, więc pomyślałam sobie, że pewnie się coś nadpaliło.

Ano - pali się, od 18 sierpnia, kiedy to piorun trzasnął w las w... Minnesocie, na granicy z Kanadą. Pożar ostatnio się bardzo rozszerzył, a warunki atmosferyczne złożyły się wczoraj tak, że przepchały dym SIEDEMSET KILOMETRÓW aż do nas. Kto by pomyślał, że takie coś jest w ogóle możliwe???

TU można zobaczyć animację dymu widzianego z satelity (początkowa faza jego wędrowania), TU jest fotka z całą masą dymu, a tu mapka drogi z miasteczka Ely, koło którego trwa ten pożar, do nas. Google Maps twierdzi, że gdyby jechać drogami, odległość wyniosłaby 898 km, ale w prostej linii będzie oczywiście znacznie mniej, bo nie trzeba objeżdżać Jeziora Górnego.


Swoją drogą - właśnie się w tamte okolice wybieraliśmy w październiku... a z trzeciej strony być może wyjaśnia to tajemnicę z naszej pierwszej wyprawy, kiedy zwiedzaliśmy wulkan ostatnio wybuchnięty zylion lat temu, a ja, jak słowo honoru, czułam spaleniznę. Ognia żadnego w okolicy nie było - ale może właśnie dym przywiało, gdzieś z bardzo daleka?

2 komentarze:

Unknown pisze...

Az tyle? kto by pomyslal ze az tak daleko moze sie przeniesc pozar.. matka natura na prawde bywa nieograniczona..

Gosik pisze...

wow, czegoś takiego bym się nie spodziewała... pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedzinki!