wtorek, 12 czerwca 2012

1165. na warsztacie

Pomalowało się pozostałe trzy teksturowe kwadraty - mniam mniam, same oczobipności :) Co ja poradzę, że takie farby same mi włażą w ręce, a brązów i takich tam innych musiałabym szukać?


Można by jeszcze jakim stemplem pacnąć po wierzchu, na przykład z żyrandolem, ale chyba embossingiem, bo nie posiadam odpowiedniego tuszu do pieczątek, który by sobie poradził z niemal-plastikiem, a zwykły zapewne się rozmaże. Myślałam też o kwiatysiach ze szmatki z suszarki do ubrań, pomalowanych może akwarelkami, może spsikanych glimmerami?

A dla równowagi mam też spokojniejsze barwy w komponentach do następnej fali psokartek - jakoś nie mogę się przemóc i zapodać np. seledynowego psiaka; czyli raczej trzymamy się bardziej stonowanych kombinacji.


Korzystamy za to z tekturek ślicznie karbowanych, pozyskanych z kubków od Starbucksa (sama nie pijam, ale zawsze na zakładzie ktoś ma) oraz torby papierowej z piekarni Panera (TU widać, że nie ja jedna ciacham ten piękny papier). 

No i na koniec jeszcze dwie gotowe psie kartki, zdjęcia robione pędem w ostatniej chwili; tła, na których siedzą pieski, powstały z pudełek z innej piekarni, recykling musi być.



W tym tygodniu powinny dotrzeć nowe psopieczątki zamówione na ebayu... bo ileż można jedną męczyć :)

Brak komentarzy: