środa, 30 listopada 2011

1040. nowe strony

Kolejna strona z ostatnich dwóch tygodni... chyba dlatego, że nie mogłam się w żaden sposób pozbyć tego zdjęcia w tle, bardzo intensywnego pod względem kolorów i ogólnego zagracenia. Takoż i dopisał się, wspomnieniowo z czasów studiów w Krakowie, wierszyk o Xanadu (jakżeż ja lubię to słowo :), a do tego naprzylepiało się ścinków różnych i powstała taka oto wirująca rozkładówka:


Skąd ten rower? - zapytałby ktoś.
A czemu nie? - odpowiadam... i uśmiechałabym się przy tym pod wąsem, ale wąsa nie ma, więc raczej pod nosem, ale to brzmi o wiele mniej szlachetnie. Takie to strony, prowokujące do bujania w obłokach.


A w związku ze świętami, podczas klejenia kolejnych kartek (utajnionych :) pomyślałam sobie, że może spróbowałabym tym razem podpiąć się pod grudniowniki, choć w minimalnej wersji - tagowej. Zrobiłam sobie 8 stron w art journalu, na każdą z nich zmieszczą się 4 chude tagi... i zobaczymy, na ile mi starczy zapału. Oto tag wstępny, przy którym odkryłam, że żółty klajster z brokatem znakomicie nadaje się do rozświetlania okien na obrazkach:



Dzisiejsza kartka niekoniecznie wygląda na świąteczną, ale wewnątrz ma wdrukowane fabrycznie życzenia na tę porę roku. Dostaliśmy ją w redakcji od firmy wspomagającej nas w organizowaniu targów.


Baaardzo mi się podoba ten wzorek - gdzieś pomiędzy mozaiką a witrażem, kolorowy, śliczny i symetryczny.

wtorek, 29 listopada 2011

1039. turlają się kulki

W ramach eksperymentów kraftowo-chemicznych naturlałam sobie koralików z mąki ziemniaczanej i soli. Szczegóły są w craftypantkowym wpisie, więc tutaj ograniczę się jedynie do zdjęć, cobym miała na pamiątkę.




W zeszłym tygodniu ukleiła się leśna strona w artjournalu, taka z wierszykiem chyba nieco staromodnym, ale przyjemnym, autorstwa niejakiej Leonory Speyer:

The trees are God's great alphabet:
With them He writes in shining green
Across the world His thoughts serene.



Mały eksperymencik był zawarty na tej stronie - kwadraciki tektury owinęłam bibułką, na tym narysowałam ramki farbką 3d i kiedy wyschła, wypełniłam owe ramki Glossy Accents. Powstały takie malutkie, błyszczące kafelki:



Dzisiejsza kartka jest dość spora - po rozłożeniu ma format bliski A4. Dostaliśmy ją w redakcji od firmy Givaudan. Kartka po pierwsze jest ekologicznie poprawna, bo wyprodukowano ją mając na względzie ochronę środowiska, a po drugie - wspomaga szlachetny cel, gdyż firmuje ją UNICEF.


Trudno ją trochę sfotografować, bo całe tło jest matowosrebrzyste, a na to poszły liściodrzewa i gwiazdki takoż srebrne, ale bardziej błyszczące.

poniedziałek, 28 listopada 2011

1038. tropikalnie i śnieżyście

Collage Cafe rozważa w tym tygodniu smaki z dzieciństwa. Zastanawiałam się dość chwilę, jakie by one były, może woda z saturatora? Taka z sokiem? Bo już jej jako takiej nie ma, ale zawsze można mineralną z butelki z jakimś syropem sobie zapodać i jest.

Olśnienie przyszło jednak, gdy napoczęłam świeżo zakupioną eksperymentalną gumę. Rety! Toż to ten sam smak, co daaaawno temu w Polsce! Myślałam zawsze, że to brzoskwinia, a tu okazuje się, że miałam na języku owoce tropikalne.


Oczywiście wtedy nie był to Trident, ale jakoś ta tropikalność jest powtórzona.Co do materiałów na artjournalowej stronie - raczej prosto, tło z Christmasowych papierów z otrzymanej jakiś czas temu paki, trochę ścinków, gigantycny ćwiek, który do niczego nie pasuje, kuronka z ostatnio nabytego dziurkacza MS, pisaki, żółty klajster z brokatem. Bo brokat ostatnio być musi.


W Muzeum dziś kolejny zimowy widoczek - tym razem czarno-biały staloryt. Karteluszka została pozyskana jakiś czas temu w Sklepie Drugiej Szansy i przywiązałam się do niej na tyle, że zapewne z nikim się nią nie podzielę. :) Chyba, że obrazkiem na blogu :)


Środek kartki zawiera drugą ilustrację:

niedziela, 27 listopada 2011

1038. japońska zima?



Dzisiejszą kartkę dostałam w stosiku darowanym przez kogoś na zakładzie ze słowami "na pewno ci się te kartki do czegoś przydadzą". Zamiar dawcy był zapewne taki, że je potnę i wykorzystam w jakichś kraftach, więc i oddzierając osobiste części kartek nie za bardzo uważał... stąd brzydkie utarganie zimowego obrazka.

Pierwszą myślą, jaką wywołała ta ilustracja, było "o, zima w Japonii". Nie minęły jednak trzy sekundy... "zaraz, znajoma struktura! I ona wcale nie należy do Japonii!"


Bardzo mi się podoba to zaskakujące zestawienie - iluzja japońskiego drzeworytu (mam nadzieję, że dobrze tłumaczę sobie Japanese woodblock printing, choć to nie jest chyba drzeworyt w najbardziej standardowym zrozumieniu) i paryska ulica. No i jest to zimowy obrazek :)

sobota, 26 listopada 2011

1037. przedświątecznie

Między wczorajszym wieczorem a dzisiejszym porankiem powstała seria kartek zamówionych przez T. Dekorację centralną stanowi stempelek z szopką, radośnie nabyty za całego jednego dolara w tanim koszyku w Michaels. Wmontowałam go w świąteczną bańkę, po czym w różnych konfiguracjach umieściłam na tłach. Oto przedstawiciele:




T zbyt wiele na swoich kartkach nie pisze, więc nie zostawiłam mu dużo miejsca :)




W oczekiwaniu na Święta otwieram dziś Muzeum Kartek Świątecznych. Wygrzebałam mianowicie w składach stosik ulubionych, którymi chciałabym się podzielić,  bo samo branie ich do ręki sprawia mi przyjemność. Plan jest taki, by codziennie przedstawiać jedną - a dziś, na dobry początek, mamy aże trzy.

Pierwsza z nich podkreśla to, co niestety komercha przyćmiła - Jesus is the reason for this season. Do tego mój ulubiony motyw - trzej mędrcy - oraz ulubiony schemat kolorystyczny na tę porę roku, czyli niebieskości. Proweniencja kartki nie jest znana.


Druga karteluszka jest jednowarstwowa i będzie miała koło 35 lat. Przysłał ją mój Tato, przebywający natenczas we Francji (jak widać po napisie). Mam podobnych kartek całą serię, a tę od zawsze darzę szczególną sympatią. Chyba nawet mając pięć latek wykazywałam przywiązanie do zimowych scen na kartkach świątecznych, co przetrwało aż do dziś :)


No i trzeci eksponat - kartka otrzymana stosunkowo niedawno, w redakcji, od jednej z drukarni wykonującej dla nas drobne zamówienia. Śnieżynka (kolejny ulubiony motyw świąteczny) wycięta jest drobiazgowo i, co najważniejsze, ma SZEŚĆ ramion. Śnieżynki ośmioramienne nie istnieją i mnie lekko irytują :)


środa, 23 listopada 2011

1036. jakiego koloru jest zimno?

Ostatnio jakoś kleją się artjournalowe strony, jedna za drugą...pewnie trochę terapeutycznie. Poniższa w odpowiedzi na post w Collage Cafe, gdzie, co prawda, pytanie było inne, ale takoż o zimnie:


Szczegóły - ilustracje zimowe z ulotki z rachunku za prąd oraz z reklamy urzędowych kartek świątecznych; poza tym zawijaski na literach poczynione srebrnym długopisem, śnieżynka dziurkaczowa, kawalątko kalki z dziurkowanym brzegiem, pasiasty papier - wnętrze koperty jakiejś urzędowej, nowy koronkowy dziurkacz MS. No i brokatu conieco, bo ostatnio żadna strona nie może się obejść bez błyszczydła.


1035. pierwszy filcok w życiu

Pora się conieco pochwalić pierwszym w życiu przeżyciem filcowym. Zaprosiła mnie do siebie na urodzinowe kraftowanie Karen, właścicielka sklepiku Fairy Tale Fashions na Etsy. Przygoda była wielka, poczynając od tego, że pierwszy raz jechałam samodzielnie z GPS-em, musiałam się przeprawić przez kilka Straszliwych Autostrad (mnóstwo pasów, bramki, rozjazdy, pętle, ach! Dawniej jakoś byłam bardziej samodzielna, ale teraz w zasadzie wszędzie jeździmy razem, Tomek ma mapę okolicznych hajłejów w głowie, więc się odzwyczaiłam od używania tej części mózgu.)

Karen mieszka z funfelką w malutkim domku, który nazywają cottage i jest to słowo znakomicie oddające jego naturę; wystrój bardzo kobieco-filiżankowy, wymuskane szczegóły, Simon i Asher - dwa futrzaste kocury, pokoiki jak w domku dla lalek i jej pracownio-sypialnia na czymś w rodzaju stryszku, z wyginanym dachem i starodawnymi meblami. I oczywiście ścianką z pojemników na kraftmateriały.

Część kobietek zajęła się klachaniem, a część zasiadła przy wielkim, jak na ów domek, stole. Wyjechały koraliki, bransoletki z zawieszkami, co tam kto ze sobą przywlókł, no i oczywiście filc. Przyniosłam kłaki zakupione rok temu w Polsce, Karen odpaliła igły i gąbkowe podstawki i zaczął się pokaz. Takie to łatwe miało być - ale oczywiście rezultatem mojej pierwszej próby był nieforemny plasterek, zbity i ciężkostrawny :)

Potem jednak szło coraz lepiej i do końca sesji nafilcowałam płatków na taki oto kwiatyś, po czym przy pomocy Karen je połączyłam (jako baza przydała się moja pierwsza krzywulcowa próba), więc pozostaje mi przytwierdzenie koralika i zapinki od spodu.


Nadal jednak najbardziej lubię papierrrrr :) Oto strona komentująca moje ostatnie dni na zakładzie, po przenosinach do tego nowego miejsca, co nie ma wielkiego sensu i na dodatek obfituje w dźwięki zupełnie niepotrzebne w miejscu pracy... ale ponieważ się nie da tego zmienić, trzeba jakoś przy obecnym biurku zakwitnąć. Poniższa strona artjournalowa nadaje się na wyzwanie w Kreatywnym Polu.



wtorek, 22 listopada 2011

1034. smakowanie słów

Skończyłam wczoraj wreszcie strony artjournalowe, które mieszkały w podręcznym pudełku ze dwa tygodnie chyba, pisałam o nich jakiś czas temu. Chodzi o cieszenie się słowami, zgłębianie ich smaku, o czytanie, szukanie historii w otaczającym świecie, o poznawanie nowych słownych perełek.


Kilka szczegółów - maszyna do pisania, guziki z niedawno otrzymanego pudła skarbów - wymagają mycia, ale za to jest ich multum i naprawdę nie trzeba się ograniczać w zużywaniu (jak widać, napaćkałam guzikostwa ile weszło :D). Główne ilustracje pochodzą z jakichś broszur reklamowych otrzymanych na zakładzie, zdaje się, że jedna o owocach była, a druga o czekoladzie. Do tego kawałeczek serwetki z ludowym wzorem, chiński papier z Chinatown, reklama St. Augustine na Florydzie (z tekstem, że na każdej ulicy można znaleźć historię), strona z "Great Expectations", która to książka jest fajnie pożółknięta, ale trudno w niej znaleźć stronę nie mówiącą o jakimś nieszczęściu. Ot, plusy dodatnie i plusy ujemne.

poniedziałek, 21 listopada 2011

1033. od anyżku po żurawiny

W ciągu minionego weekendu właściwie nie dojechałam do zaplanowanych projektów papierowych, bo czas zjadły mi inne zajęcia - takoż przyjemne i pouczające.

W sobotę większość poranka spędziłam w kuchni, tworząc Żurawinowo-pomarańczowe świąteczne minibabeczki. Miniaturki są takiej wielkości, że dostosowana do nich muffinowa blacha ma 24 wgłębienia, a kółka na dno babeczek wycina się o średnicy ok. 6 cm.

Zaczęłam jeszcze w piątek, smażąc konfiturę z żurawin, soku pomarańczowego i gwiazdek anyżku. Anyżek i żurawiny poddałam obróbce po raz pierwszy w życiu, więc samo to stanowiło wyzwanie :) Dodatkowo była chwila, gdy zdawało się, że zbyt daleko z tymi babeczkami nie zajadę, bo konfitura miała w sobie nieprzyjemną gorycz. Szczęśliwie podczas pieczenia gorycz znikła, pozostawiając smakowitą kwaskowatość.


Niemniej jednak minibabeczki są bardzo pracochłonne, szczególnie jeśli się człowiek uprze, że mają wyglądać tak, jak w książce i wycina po cztery zygzaczki na każdą z 60 sztuk. (Część ciastek na poniższym zdjęciu jest żółta, bo zabrakło mi żurawin i zastąpiłam je jabłkami z przyprawami.)


W niedzielę zaś zajmowaliśmy się wnuczką Alicją. Przeprowadziłam wczesną skrap-indoktrynację - w ruch poszły pieczątki, dziurkacze, klej i kredki. Oto dzieła:


niedziela, 20 listopada 2011

Make space in your garage


So you have this item that isn't quite new or practical any more, but you are emotionally attached to it, so there is no way you can throw it away. It gets redirected to the garage, where together with tools, bikes, camping gear and a variety of other stuff it joins a pile of clutter. It takes longer and longer to find anything, there is a danger things will avalanche on your vehicle, and eventually the car has to adjust to being stored outside.

To restore order in this space, you can use steel garage cabinets from Arrow Spacemaker. They are available in cost-saving combinations that fit your needs, space and budget, with pricing starting as low as $75.

Arrow Spacemaker Storage Cabinets are also a great solution for your basement, utility or laundry room. You can configure the units to match the needs of your home, even your office or home office. Preconfigured packages are available, or you can select your own set.
http://www.arrowspacemaker.com

Some of these steel storage cabinets can be easily mounted on the walls and provide storage for tools, car maintenance products, household items, craft supplies etc. Everything will be organized then, and kept safely out of the reach of children and pets. 

The Base Garage Storage Cabinets are the mobile units and they will go where you work; they are equipped with heavy-duty casters so the cabinet can bi rolled to where it is needed.

The third type is the Tall Storage Cabinet, which has adjustable feet for uneven surfaces, removable netting in one of the compartments, easy-grip handles and door locks for safety and security.

czwartek, 17 listopada 2011

1031. po przeprowadzce

Wczoraj wyprodukowałam rekordową ilość torebeczek - aże trzynaście. Miało być dwanaście, ale jakoś się rozpędziłam :) Opakowania tym razem, jak już wspominałam wczoraj, stanowią recykling kartek świątecznych.


Dokończyłam minimalistyczne kartki, tylko się zagapiłam i zamiast zrobić im zdjęcia na stojąco, żeby widoczne było faliste wycięcie, pstryknęłam tak właśnie...


Przypominam zarazem o craftypantkowym wyzwaniu w listopadzie, bo barbaśnieżynki powstały w ramach Małego Craft-Chemika.


A co do przeprowadzki... przeniosłam jakieś 90% klamotów do nowej dziupli, która na wstępie poraziła mnie swoim chłodem, wręcz odpychającym. Niemniej jednak po oblepieniu jej przedmiotami nie jest chyba tak źle.


Jest też półka z eksponatami:


No i nadal posiadam okno, a nawet można powiedzieć, że nastąpił upgrade w tym zakresie, bo patrzę teraz na drzewo (no dobra, i ulicę), zamiast na parking z autami!


Przenosiny to dla mnie zawsze z jednej strony trauma, bo trzeba trochę powyrzucać, a z drugiej - okazja do dokonywania radosnych odkryć, bo, jako wzorowy chomik, zapominam o części zamelinowanych przedmiotów. A takie fajne papiery mam na składzie, oraz inne materiały! A ile obrazków do kolaży (które robię bardzo rzadko, ha ha)!

środa, 16 listopada 2011

1030. finisz pewnego etapu

Etap polega na tym, że jutro mam przynieść babkom w pracy świąteczności. Zapewne to nie ostatni rzut, ale trzeba się było zmotywowac na umówiony dzień.

Mamy więc skrapuszka - oto przedstawiciele grupy składającej się z jedenastu egzemplarzy o różnej tematyce, bo przecież nie można cały czas siedzieć w świętach:



Po drodze natknęłam się na uroczą ilustrację z listkami, jaką przysłał nam któryś bank w materiałach promocyjnych. Przy udziale ścinków oraz torby z Panera Bread jako głównego tła (kapitalny, grubaśny szary papier o przyjemnej szorstkości) powstała kartka, która nada się na wyzwanie w Skrapujących Polkach.


I jeszcze na koniec wips - do jutra uklei się szybciutko kilka torebeczek ze starych kartek świątecznych. Pudło pełne takowych, a zapewne w styczniu przyjdzie nowy transport... nie ode mnie, bo ja nie jestem w stanie wyrzucić żadnych otrzymanych kartek ani listów (przywlokłam nawet do Hameryki korespondencję z czasów licealnych...), ale baby w pracy pewnie naniosą.

wtorek, 15 listopada 2011

1029. nowe śniegi

Sypnęło na kraftostole śniegiem srebrzystym, pobłyskującym w świetle... chociaż na zewnątrz jesień, pachnie wilgotnymi liśćmi i, o dziwo, tu i ówdzie wisi jeszcze trochę złocistości, choć to przecież połowa listopada i zamiast gonić w sweterku (i z gołymi stopami w letnich czółenkach), powinno się paradować w kurtach z futrem na kapturze.

Mój śnieżek to brokat przylepiony na barbasolu z klejem - kontynuacja listopadowego wyzwania w Craftypantkach. Ze zdjęciami jest tak-sobie, bo fotografowanie bieli i srebrzystości nigdy nie było moją mocną stroną.



Sprawdzałam, jak zachowa się fabryczny kartonik z brokatem, kiedy dołoży się dodatkową warstwę embossingu na gorąco. Otóż zachowuje się znakomicie, można dokładać :)


I jeszcze szczegóły "ocukrowanych" drzewek:


Kiedy już śniegi wyniosły się ze stołu, nadeszła pora na świąteczne skrapuszka. Waham się, czy dokładać elementy bardziej fikuśne, trójwymiarowe, bo jak baba jakaś zacznie nosić w torebce, to się może poniszczyć... więc na razie mamy ozdóbki raczej pancerne.


No i na koniec jeszcze wips - do karteluszki z wycięciem falistym oraz barbaśniegową gwiazdką należy jeszcze dołożyć napis: